Nokaut! Waga na deskach! Jestem chudy! (Moje własne "zmartwychwstanie" / 23. IV. 2011)

Autor

Portret użytkownika Jan
Jan
Nokaut! Waga na deskach! Jestem chudy! (Moje własne "zmartwychwstanie" / 23. IV. 2011)

Image preview Przepraszam, czy ktoś posiada numer telefonu do Światowej Organizacji Zdrowia WHO? Muszę im dać znać, że należy mnie wykreślić z listy... bowiem wg ich wskaźnika BMI nie mam już nadwagi, nie mówiąc o otyłości, która jest już tylko historycznym wspomnieniem! :-)))

Jeżeli podczas odchudzania można w ogóle mówić o takim uczuciu jak szczęście to tak się właśnie czuje: szczęśliwy i radosny. Pewnie nie potrwa to za długo, bo albo przyzwyczaję się do zmian, albo NIE DAJ BOŻE znowu wpadnę w sidła nadwagi. Niemniej teraz, w tym momencie, czuje się naprawdę cudownie! :-)))))

Moja walka trwała faktycznie 2 lata, a każdy z 25 kilogramów musiałem wydzierać siłą ;-))) Dosłownie! To ciągłe wzloty i upadki, choć trzeba jasno powiedzieć, że ostatnimi 7 miesiącami sam sobie zaimponowałem ;-) Wielkie dzięki za Wasze wsparcie i komentarze. Nie mam wątpliwości, że to forum i ludzie tu piszący mieli pozytywny wpływ na ten wynik.

Strategia wojenna ;-) w kwietniu okazała się skuteczna. Miesiąc się jeszcze nie skończył, a pozbyłem się 4 kg. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że ważyłem się w Wielką Sobotę rano czyli po poście i przed świątecznym biesiadowaniem.

 

I co teraz?

Hm... teraz to zupełnie nowy etap. Po pierwsze kończę to co Karolina nazwała detoksem węglowodanowym (na samą myśl o owocach, które niemal wyeliminowałem już cieknie mi ślinka) i w praktyce przywracam do łask wszystkie produkty czyli jednym słowem koniec diety taką jaka ona była ostatnio.

Co nie znaczy, że rzucę się na wszystko jak oszalały. Taki jest przynajmniej plan. Zbilansowana dieta i rozsądek. Nie wspominając o wysiłku fizycznym, który wzmocnił moje serce i przyczynił się niewątpliwie do obniżki ciśnienia tętniczego.

Staje z otwartą przyłbicą przeciw ostatniej broni, karty atutowej jaką posiada organizm: efekt jojo. Tak, obawiam się tego, dlatego tak ważny będzie rozsądek. Moja natura jest taka, i pomijam początkowe trudności, że łatwiej mi przychodzi coś całkowicie wyeliminować z menu i konsekwentnie nie jeść niż móc jeść, ale dawkować. Teraz muszę się nauczyć jak zastosować najtrudniejszą metodę odchudzania: utrzymać wagę i nie przytyć.

Chciałbym, aby moje odchudzanie już nie polegało na zrzucaniu kilogramów, a na rzeźbieniu organizmu :-) Przy czym głównie mam na myśli okolice brzucha. Oczywiście w praktyce oznacza to, że dalej chce tracić wagę ;-)))

Udanego lata wszystkim bywalcom!

Komentarze

o rany :D serdeczne gratulacje , mam nadzieje ze i ja zajakis czas bede mogła napisac podobny post :D!

Ja nie wątpie, że tak będzie. A Ty? ;-)))

Wpis jak zwykle mnie rozbawił :)
Super, strasznie się cieszę z Twojego sukcesu! Gratuluję! Zostań z nami i nas dopinguj, dziel się radami i opowiadaj jak idzie utrzymywanie wagi. 
Trzymam kciuki! 

Dziękuje. I tak, trzymaj kciuki. Odwdzięcze się tym samym :-)

Na pewno zostanę, choć latem zazwyczaj stosuje detoks internetowy co by trochę odpocząć od zgiełku informacyjnego. Jeśli tak się stanie i w tym roku to na pewno wrócę jesienią :-)))

AAAAAAAAA! Uśmiechałam się do Ciebie przez cały post i zaraz zaczną mnie boleć policzki. Ale super! Ale super! Ale super! Gratuluję. Ile Cię to musiało kosztować, wiesz tylko Ty sam :)

I ja się teraz uśmiecham :-)

Tak. Kosztowało to trochę, nie będę zaprzeczał, ale tym większa satysfakcja! Ojej... brzmi to strasznie górnolotnie, ale to prawda :-)))

ps Gdybym był adwokatem diabła to napisałbym sobie: a kto ci kazał tak utyć? ;-)))))

Oj tam, oj tam. Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny :)))

Gratulacje ;)) Mnie zostało już troszkę mniej niż 4 i wiem, że chwilkę to potrwa, bo ważniejsze dla mnie będzie przygotowanie się do biegów (w planie jakaś "10", a może i półmaraton) niż bezwzględne zbicie wagi. No a przy okazji otrzymam BMI równe lub mniejsze od 25. Co do twoich obaw - spoko.  Jeżeli miałeś tyle siły i determinacji, żeby walczyć o swoje, jeżeli znasz " tamtą stronę lustra", a co najważniejsze zmieniłeś nawyki i polubiłeś nowy (inny) styl życia to nie ma się o co martwić ;))) Powodzenia w rzeźbieniu ......

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

A powiem Ci, że polubiłem. Fajnie jest nie mieć zwisającego brzucha. Nie, nie twierdze, że jest idealny, ale w porównaniu z tym co było... ;-)))

Gratulacje ;)) Mnie zostało już troszkę mniej niż 4 i wiem, że chwilkę to potrwa, bo ważniejsze dla mnie będzie przygotowanie się do biegów (w planie jakaś "10", a może i półmaraton) niż bezwzględne zbicie wagi. No a przy okazji otrzymam BMI równe lub mniejsze od 25. Co do twoich obaw - spoko.  Jeżeli miałeś tyle siły i determinacji, żeby walczyć o swoje, jeżeli znasz " tamtą stronę lustra", a co najważniejsze zmieniłeś nawyki i polubiłeś nowy (inny) styl życia to nie ma się o co martwić ;))) Powodzenia w rzeźbieniu ......

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

No właśnie... w sumie ja też jestem na granicy BMI. Chyba lepiej trochę odsunąć się od granicy? Hm... Nie jest źle... motywacja rośnie :-)))

Janie :):) Graty WIELKIE !!! Jesteś dla mnie jak Guru :):):) Czy to znaczy że Twoje BMI jest w okolicy 25 ?? Dwa lata to kawał czasu :) Ale tylko najwytrwalsi dostąpią zaszczytu beznadwagowca :):):) Jesteś twardzielem, będziesz kontrolował się i pilnował bo wiesz ile Cię to kosztowało, efekt jo-jo to skutek powrotu do starych, niezdrowych nawyków, a Ty przez ten czas wyrobiłeś myśle sobie zdrowsze nawyki żywieniowe plus aktywność sportowa i utrzymanie sukcesu murowane :):) Patrzymy na Ciebie, bierzemy przykład, podziwiamy :) jesteś WIELKI i dzięki że tu jesteś :):):)

"Przy wysokiej insulinie nadwaga nie zginie" :):):)

Masz całkowitą rację tzn. węglowodany wracają, ale poza tym trochę przez ten czas się dowiedziałem i nauczyłem. Kto powiedział, że musi być źle? Co ja się taki defetysta zrobiłem? Do tego bardzo chce poprawić kondycję tak by z marszu i truchtania przerzucić się na prawdziwy bieg. Tak jest! Będzie dobrze!

Sławek czy Ty pracujesz jako psycholog, albo doradca motywacyjny? Masz gadanę stary... ;-)))

Miałem napisać, że musimy się kiedyś spotkać na piwku... ale może zmienię na... musimy kiedyś razem potruchtać w Chorzowskim Parku Rozrywki :-))) Może inni też się skuszą? :-)))

ps moje BMI to 24,93 :-)))

JOJO to czarownica, która straszy kiedy zbijasz wagę szybko tylko przy użyciu jakiejś diety -cud, albo wtedy kiedy po osiągnięciu celu zalegasz na kanapie i pakujesz wszelkie dobroci bez ograniczeń. 2 lata to długi czas - twój organizm na pewno nauczył się żyć " po nowemu" i nie zacznie zaraz gromadzić zapasów w obawie przed nową falą głodu. Co do drugiego przypadku wystąpienia jojo - wszystko w twoich rękach lub innych częściach ciała.

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

To ma sens co piszesz. W takim razie jest lepiej niż sądziłem :-))) Dzięki.

No to ja też oczywiście GRATULUJĘ i nadal trzymam kciuki!

:)

Dziękuje Ewo. Ze wzajemnością: trzymam kciuki za Ciebie! :-)

Ach ,gratuluję z całego serca !  tylko uważaj na to podstępne jo-jo ono jest i tylko czycha ... wiem coś na ten temat... trzy lata temu ważyłam 85 kg po 1,5 roku piękne 65 kg a teraz z ponownych 83 mam 78 ale walczę z cholerą ...trzymaj się stary ja jestem znów na początku

KASIA

Aż mnie ciarki przeszły po moich chudych plecach hahaha... Powodzenia! Tym razem się nie daj!

Sławek (Slawio) dodałby jeszcze, że nie jesteś na początku drogi, bo masz za sobą bagaż doświadczeń, który teraz wykorzystasz do odniesienia sukcesu! I miałby rację! :-)

ps Właśnie gdzieś znalazłem na necie, że 80% wraca do wagi wyjściowej do 3 lat po.. ostatnie niedobitki zostają do 5 lat i tylko one mają szanse... Co to jest? To jakieś kłamstwa! Nie zgadzam się!

A znasz to: są trzy stopnie kłamstwa - kłamstwo, duże kłamstwo i statystyka. Poza tym statystyczny Polak  nie istnieje, a te statystyki pewnie opracowali amerykańscy naukowcy ;)

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

O tak... znam to powiedzenie. A nosa też miałeś, bo to byli oczywiście amerykańscy naukowcy! ;-)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.