Co i komu mówimy o swojej diecie

Co i komu mówimy o swojej diecie

Mam do was, moi drodzy czytelnicy, dziś pytanie raczej niż radę. Komu i co warto mówić o swojej diecie. Założę się, że ludzie podchodzą do tego w bardzo różny sposób. Niektórzy z nas rozpowiadają o niej wszem i wobec, a niektórzy w ogóle się nie przyznają. Trochę dziś porozważam na ten temat, ale tak naprawdę to jestem po prostu ciekaw Waszych komentarzy.

Dlaczego warto chwalić się dietą

 

Można uzyskać wsparcie

Jeśli ludzie wokół Ciebie wiedzą, że jesteś na diecie, możesz uzyskać ich wsparcie. Jeśli są wyrozumiali - nie będą częstować Cię czekoladką, a wybierając restaurację na wspólne spotkanie, wybiorą taką, w której można zjeść coś lekkiego.

Dodatkowo, może się zdarzyć, że ktoś będzie chciał do Ciebie dołączyć i będziecie mogli odchudzać się wspólnie, albo nawet w większej grupie, co może mieć doskonały wpływ na motywację.

Korzyści są szczególnie duże, jeśli podzielisz się tym, że jesteś na diecie z domownikami. To oni z reguły mogą najbardziej namieszać w Twojej diecie jeśli o niej nie wiedzą, kupując słodycze lub piekąc ciasta, oczekując następnie, że je z nimi zjesz. Jeśli wiedzą, że jesteś na diecie, to może zamiast przynosić czekoladę do domu, wpałaszują coś po drodze, żeby jej widok Cię nie kusił. Tak tak – ja mam domownika, który stosuje właśnie taką strategię.

Nie musisz emm hmmm.. „ściemniać”

Jeśli nie powiedz domownikom... Wyobraź sobie, że ktoś zorganizował tort na czyjeś urodziny. Każdy znający Cię domownik przy zdrowych zmysłach zacznie coś podejrzewać, gdy on sam będzie zajadać się urodzinowym tortem, którego Ty nie chcesz ruszyć. Pozostanie Ci co najwyżej słabe: „Eeee...jestem pełny po obiedzie... a ten krem wygląda na trochę... emm.. no.. yyy.. Może ktoś chce herbaty? – pójdę i zrobię!!!!”

Tak szczerze, to wydaje mi się, że domownicy prędzej czy później i tak się zorientują, więc raczej nie polecałbym ukrywania się przed nimi. Ale ale – jak pisałem powyżej, ciekaw jestem Waszych opinii. Może po prostu moi domownicy mają żyłkę detektywistyczną..

Na podobne problemy można natknąć się też w pracy. Jeśli zawsze chodziłeś z kolegami na lunch do pizzerii albo na hamburgery, Twoja propozycja żeby odwiedzić bar sałatkowy może się spotkać z co najmniej pytającym uniesieniem brwi.

Jak wyjdziesz ze swoją dietą na świat, przynajmniej nie musisz ściemniać.

Motywacja

Palaczom rzucającym palenie zaleca się zobowiązanie się do zaprzestania tej czynności w obecności jak największego grona. Mają oni dzięki temu utrzymać większą motywację - dzięki lękowi przed publiczną porażką.

Ten sam mechanizm można zastosować w odchudzaniu. Jeśli ogłosisz, że jesteś na diecie, będzie Ci niezmiernie głupio iść za chwilę do maszyny z batonikami, więc jest większa szansa, że z tego zrezygnujesz.

Zdrowie jest „trendy”

Telewizja o tym mówi, prasa o tym mówi, internet o tym mówi. Zdrowie jest na topie. Sport jest na topie, zdrowe odżywianie jest na topie. Dbanie o swoje zdrowie to raczej powód do dumy niż niezręczna cicha tajemnica. Jeśli więc koledzy, którym zaproponowałeś bar sałatkowy, spojrzą na Ciebie z podejrzliwością, możesz zwyczajne podnieść głowę i powiedzieć: „Staram się trochę zdrowiej odżywiać. Jak jem takie lekkie rzeczy lepiej mi się potem biega. Po takich posiłkach wyrabiam lepszy czas na bieżni.”

Prawie każdy czuje, że powinien dbać o zdrowie. Nie ma się więc czego wstydzić. Co najwyżej inni mogą się czuć winni jedząc hamburgera, podczas gdy Ty wcinasz zieloną sałatkę grecką albo jakąś inną. Ba, może nawet następnego dnia przyłączą się do Ciebie. Każdy chce być trendy ;)

Dlaczego może nie być warto się chwalić

Ekhem...

Spalanie się ze wstydu nie jest najprzyjemniejszą pod słońcem czynnością. Przyznając się do odchudzania automatycznie zwracasz uwagę innych na swój wygląd, czego zdecydowanie możesz nie lubić, szczególnie jeśli spodziewasz się z ich strony myśli w stylu: „No najwyższy czas...!”

Inną lekko niewygodą sytuacją, w jakiej możesz sie czasem znaleźć jest moment, gdy siedzisz przy stole ze znajomymi, a jakaś dobra duszyczka ze szczerą chęcią pomocy i wsparcia (w tym celuje moja Moja Miła), mówi coś w stylu: „Misiu, czy na pewno chcesz jeszcze tą dokładkę? To niedobre dla Twojej diety”. Tak tak... fajnie jest mieć wtedy na sobie wszystkie spojrzenia… Z drugiej strony, faktem jest, że tracę wtedy apetyt na dokładkę więc w sumie wychodzi mi to na dobre.

Przeciwnicy Twojej diety

Ja wprawdzie żadnego jeszcze nie spotkałem, ale założę się, że może zdarzyć się ktoś, kto jak tylko usłyszy, że jesteś na diecie, będzie chciał Cię z niej wyprowadzić. Może na przykład „zupełnie przypadkiem” przechodzić obok Ciebie często w pracy i mimochodem częstować Cię cukierkiem, albo sadzić niezręczne komentarze typu: „Jak tam, wciąż na sałatce i wodzie?”

Co ja robię?

U mnie w domu wszyscy wiedzą, że staram się dbać o zdrowie i zrzucić zbędny tłuszczyk. W pracy natomiast raczej się z tym nie obnoszę. Wszyscy przyzwyczaili się do moich nawyków żywieniowych i po prostu postrzegają mnie jako osobę zdrowo się odżywiającą, bez wchodzenia w szczegóły tego, czy jestem na diecie czy nie.

Co Wy na to?

Teraz czekam na Wasze opinie. Przyznajecie się do swoich diet czy nie? Komu? Co mówicie? Jakie są tego efekty?

Komentarze

O tym, że się odchudzam wiedzą tylko moi rodzice i rodzeństwo. Współlokatorka z którą mieszkam(jestem na studiach) miała anoreksję, więc przy niej nic nie mówię o odchudzaniu plus jest taki, że Ona nie je słodyczy i ogólnie nie je bardzo dużo co sprawia, że ja nie buszuję ciągle w kuchni :P Biegam i o tym wie i jedyny jej komentarz : chciało Ci się tak wcześnie wstać ? Ale mnie bieganie daje dużo satysfakcji i radości :) Moje dwie przyjaciółki nie wiedzą o tym, że się odchudzam, bo jestem pewna, że częściej chciałyby mnie wyciągać na imprezy i karmić bombami kalorycznymi i oczywiście oczekiwałyby natychmiastowego efektu, dlatego wolę wmawiać im że jem wszystko co popadnie, wymyślam, że jadłam słodycze, a kiedy mówią "chyba trochę schudłaś" odpowiadam, że to niemożliwe i że tylko im się wydaje :) Często cierpie na zatrucie żołądka więc jak jestem u rodziny czy nie chce pić alkoholu to zawsze mówię, że znowu coś mnie bierze i wole tego nie jeść/ nie pić :) To chyba wszystko. Uwielbiam wchodzić na Twoją stronę ! Pozdrawiam, Ola :)

CZeść!

Po pierwsze chciałem pogratulować fajnej strony. Trafiłem tu wiosną, jak chciałem zacząć się odchudzać. Twoje artykuły bardzo mi pomogły. Zrzuciłem już 4 kilo z 12 których chce się pozbyć.

Co do mówienia - Ja nie mówie nikomu o swojej diecie. Mieszkam sam, więc gotuję sam, a kumplom jakoś głupio. Nie jestem jakiś strasznie gruby, żeby potrzeba odchudzania była aż tak widoczna (trochę tylko pyzaty się zrobiłem), więc po prostu zrzucam sobie po cichu. Jak na razie działa.

Pozdrawiam wszystkich i powodzenia!! Niech nam fałdy znikają.

Ola, Krzysztofff

Dzięki za komentarze i pochwały. Naprawdę się staram, żeby ten blog był jak najlepszy.

Ola - co do rodziny, to ja stosuję podobną strategię. Moja najbliższ rodzina (rodzice, rodzeństwo) wiedzą o moich zmaganiach ale dalsza raczej nie. Nie ma szans, żeby babcie czy ciocie pozwoliły mi nie zjeść z powodu diety. Usłyszłabym tylko: "duży chłop musi być.." .Muszę się więc posiłkować innymi wymówkami.

Na razie, jak widzę, skłaniamy się ku zatrzymywaniu informacji o odchudzaniu dla siebie. Ciekaw jednak jestem czy są osoby, które ogłaszają szerzej swoje odchudzanie i ciekawe jakie mają rezultaty.

Witam, to może ja się wypowiem jako osoba mająca za sobą dietetyczny "coming out" :) U mnie wiedzą chyba wszyscy, również w pracy. Ciężko byłoby to ukryć - nie chodzę jak wcześniej z innymi na obiady, tylko przynoszę ze sobą dietetyczne dania obiadowe; podgryzam czasem takie pyszności jak kalarepę :). Czasem (nie częściej niż raz w tygodniu) robię taki dzień płynny, czyli cały piję tylko płyny, różne koktaile oczyszczające (np. na bazie buraków), kefir, zupę, soki rozcieńczane z wodą. Generalnie wszyscy mi albo kibicują (kilka osób skomplementowało) alo się nie wypowiadają. Ironicznych uwag nie słyszałam - przynajmniej póki co. Co najmniej kilka osób w pracy też dba o linię, albo stara się zdrowo odzywiać, więc moja dieta nie wydaje się na tym tle jakimś dziwactwem. Poza tym - startowałam z wagi, przy której moje BMI sięgnęło 30, teraz wynosi 28, więc w takiej sytuacji odchudzanie się to nie jest (tylko) kwestia urody, ale przed wszystkim zdrowia, W takich sytuacjach akceptacja otoczenia jest, jak sądzę, bardziej naturalna niż w przypadku odchudzania się z BMI 22 na BMI 19. Moja rodzina również przyjęła odchudzanie pozytywnie i jako, że spora jej część boryka się również z problemem nadmiaru rezerw energetycznych to jak najbardziej mi kibicują. Mama stara się podstawiać pod nos dietetyczne dania. Mieszkam z moim chłopakiem, który ma rewelacyjną przemianę materii, a mój nadmiar rezerw chyba nigdy mu nie przeszkadzał, przynajmniej nidgy w sposób dla mnie odczuwalny. Moje przestawienie się na dietę oznacza również dla niego bardziej dietetyczne jedzenie, bo jak gotujemy to dla nas obojga to samo. Mimo to wspiera mnie, co staran się mu czasem wynagrodzic np. ugotowaniem budyniu. Przynajmniej wtedy cały dla niego:) Pozdrawiam serdecznie, V.

Venus,

Tak mi się właśnie wydawało, że ludzie mogą być pomocni w diecie jeśli się z nimi nią podzieli. Może sam powinienem być bardziej otwarty..

Cieszę się, że Ci się tak świetnie udaje i trzymam kciuki i powodzenia!!

Hej;)

Ja jestem bardzo skryta. Nie sądzę, że ktoś mógłby udzielic mi wsparcia, ja go chyba nie potrzebuję, jestem nim sama dla siebie. Lubię tu zaglądac, zawsze dowiem się czegoś ciekawego;)

Ja tam wszystkim mówię, że się odchudzam :) Zresztą, po utracie 11 kg stało się to widoczne (BMI z 24,1 -> 19,8). Spotykałam się z różnymi reakcjami: Rodzice: nie przesadzasz z tą dietą i ćwiczeniami? Koleżanka1, ok. 100kg wagi: Przez tę dietę wychodzą ci włosy a bieganiem rozwalisz sobie stawy. Koleżanka2, ok. 75 kg: Super! To może zaczniemy razem chodzić na siłownię? (chodzimy, biegamy, ćwiczymy - jest super) A ile kalorii dziś zjadłaś? (spowiadamy się sobie, motywujące) Koleżanka3, ok. 65 kg, wysoka: Podziwiam cię... Ja bym nie miała takiej silnej woli... Kolega, ok. 120 kg: Za chuda już jesteś, piersi już nie masz... Bliski Kolega: Jesteś już taka drobniutka, że strach cię przytulić...

Jak widać, reakcje są przeróżne :) Ale nie zauważyłam, aby ktokolwiek jakoś specjalnie się moją dietą przejmował - raczej jest na zasadzie "jak nie chcesz, to nie jedz"... Jedynie raz Bliskiemu Koledze zrobiło się "przykro", jak zrobił dla mnie żeberka z zasmażaną kapustą (jedno z moich ulubionych dań), a ja twardo odmówiłam spożycia... Ale teraz już wie, że jak zrobi mi kotleciki z indyka i sałatkę z pomidorów, to wymiotę talerz do czysta :)

Najgorsi są tacy co to mówią ci: człowieku po co sie odchudzasz, zrezygnuj z tej diety itp. przecież wyglądasz świetnie, wspaniale(!!) itd; i to może być ich podstępne, wywołane zazdrością działanie, gdyż po takich słowach zadowoleni ze swej "rewelacyjnej " sylwetki idziemy do sklepiku po... ciasteczko:(((( Przyznam, że w zeszłym roku schudłam z 75 do 55 kg w przeciągu 4 m-cy (!!)w chwili obecnej dzieki podszeptom "życzliwych" przytyłam do 62!! Inne "dobre dusze" to: mama babcia siostra czasem mąż, ktore mówią że ta dieta cie wykończy, zrujnuje ci zdrowie a co najgorsze wmawiają anoreksję!! więc żeby się nie czepiali zjadasz z ppokorną miną obiadek sobotni i i deserek niedzielny >>buuuu

W moim przypadku ważne są dwa czynniki: komu i kiedy.

Na początku nikomu ponieważ jak rozpoczynałem to toczyłem walkę głównie z samym sobą. Przy czym nie była to ciężka walka, gdyż wybrałem stopniowy, niektórzy powiedzieliby bardzo wolny, ale konsekwentny tryb dochodzenia do zmian.

Gdy już ten pierwszy etap był za mną czyli pojawiły się zdrowsze nawyki oraz co ważniejsze rezultaty (cm i kg pospadały) wtedy ani nie robiłem z tego tajemnicy, ani się tym specjalnie nie chwaliłem. Bliscy sami zaczęli zauważać zmiany mojego podejścia do wielu spraw (nagromadziła się już ich duża ilość), a i efekty trudne były do ukrycia ;)

Dalsza rodzina... już za wiele pozytywnych efektów się pokazało, żebym specjalnie przejmował się ewentualnymi docinkami. Zresztą jeżeli tylko ma się wystarczająco dużo poczucia humoru to łatwo można sobie z nimi poradzić :)

A ja, jak komu powiem, to automatycznie odchudzanie przestaje mi wychodzic. Musze sie odchudzac w sekrecie. Maz rzuca teksty: kochanego cialka nigdy nie za wiele, albo wytyka to co zjadlam. To mnie denerwuje i sprawia, ze wszystkiego mi sie odechciewa. Dodam, ze nie mam nadwagi - chce miec bardziej wcieta talie (gdzies znikla po urodzeniu dziecka) i pozbyc sie celulitu. To jest naprawde dobry topic, czesto pomijany. Bardzo duzo zalezy wlasnie od tego, co, komu i kiedy sie powie. Przynajmniej w moim przypadku.

Hej bardzo fajna stronka jestem na niej pierwszy raz w poszukiwaniu motywacji, ponieważ mam drugi dzień klęski. Musze schudnąć jeszcze 11 kg, schudłam już 3:)Mnie o tyle łatwiej, że jestem jeszcze nastolatką, chociaż też nie jest lekko. Co do mówienia o diecie. Wie o niej moja rodzina, i jedna moja koleżanka no może dwie. Wcale nie jest mi łatwiej z tego powodu, że rodzice wiedzą, bo wcale nie ułatwiają mi życia a tata wręcz utrudnia mówiąc że tego nie potrzebuje;/;/ chociaż moje BMI mówi coś innego .... Pozdrawiam :)

Witam! Na tę stronę trafiłam przypadkiem, poszukując motywacji do rozpoczęcia diety. Wiele artykułów (ale też komentarzy) okazało się bardzo przydatnych. Co do niektórych to miałam wręcz wrażenie, że autor mnie zna i opisuje moje problemy:) Na początek powód, dla którego się odchudzam: ważę 70kg, a pomimo że mieszczę się w normie BMI ponieważ jestem całkiem wysoka (177cm) to brzuch mam niestety jak w ciąży i ogólnie wyglądam jak zauważyła 'życzliwie' znajoma - "bardzo potężnie". Chciałabym zejść do 60kg. Co do mówienia o odchudzaniu to mogę śmiało zwierzyć się przyjaciółkom, ale w domu (mieszkam z rodzicami i rodzeństwem) - dramat. W mojej rodzinie 90% osób ma przynajmniej lekką nadwagę (np. rodzice oboje powyżej 100kg i powiązane z tym choroby niestety), a każde moje próby przejścia na dietę są natychmiast bojkotowane. Naprawdę ciężko wytrwać w postanowieniach, kiedy codziennie mama przygotowuje ciężkostrawne dania, głównie smażone, a od rodziny słyszy się non stop, że dieta to głupota, nie masz z czego się odchudzać, odchudzanie się jest nienaturalne, zjedz jeszcze przecież nic się nie stanie... Poza tym natychmiast podejrzewają mnie o anoreksję (bo kto to widział, żeby zamiast bigosu zjeść sałatkę!) Wszelkie próby racjonalnego tłumaczenia spełzły na niczym, a o dietetyku nie warto nawet wspominać, bo wg rodziny to jakiś szarlatan. Obawiam się że przekonań mojej rodziny nic już nie zmieni:( Uff... Rozpisałam się, ale chyba potrzebowałam się wyżalić:) Może ktoś ma podobny problem i mógłby poradzić co mogę zrobić w tej sytuacji?

Pozdrawiam wszystkich wspieranych i niewspieranych Wiktoria

Najlepiej gdy nikt nie wie. Później jest niespodzianka. A jeśli wiedzą, to tylko dodatkowy, niepotrzebny stres...Przecież nie chudnie się już tak szybko i kilka osób może wręcz powiedzieć, że efektów brak...To bez sensu, wtedy zniechęcam się już zupełnie...

Hej :) może na początek musze Ci pogratulować bloga, jest świetny, zwiedzam sobie Twoje posty z usmiechem na twarzy i większą motywacja do zrzucania nadprogramowych kilogramów.

Mówie wszystkim otwarcie,ze sie odchudzam, i nie moge tego zjesc, wokół slysze smiechy, ale nie przeszkadza mi to, podjelam taka decyzje i jestem konsekwentna, nawet babci powiedzialam ze nie zjem ciastka. Mnie bardzo pomaga! walka z innymi mnie motywuje, udawadniajac im ze musze zrzucic te kilka kilogramow (8) tak naprawde udawadniam sobie, i z kazdym dniem jest coraz lepiej :-) dziekuje !

Czesc :)Bardzo podoba mi sie Twoja strona,dzieki niej nabralam sil aby cokolwiek zaczac ;)Hmmm komu mowi a komu nie ...?!Przedewszystkim dowiaduje sie kazdy kto mnie czyms czestuje np na imprezie ,lub kiedy ktos ze znajomych widzi,ze wyciagam swoj pojemniczek z jedzeniem. Moim zdaniem jest to potrzebne poniewaz nie chcemy widziec zwieszonej miny dobrej kolezanki lub kumpla gdy odmowimy czegos co on/ona przygotowali.

Nie chwale sie calemu swiatu bo to troszke krepujace,i nie chce wyjsc na taka ktora sie przechwala.

Po prostu przy roznych sytuacjach i kiedy ktos zapyta wtedy odpowiadam potwierdzajaco.

Wiele osob mowi "ciekawe z czego chcesz schudnac" , "przeciesz dobrze wygladasz" , "ja Cie lubie taka" , "odpusc sobie,dobrze jest "  i tego typu teksty :p

Niestety od zawsze bylam uparta jak osiol i jak juz postanowilam to tego nie zmienie.

Mam zamiar schudnac 10 kg i wiem,ze dam rade :)Pozdrawiam Wszystkich :)

Hmm... To dość skomplikowane, bo jestem jeszcze nastolatką i nie mogę ot tak iść do rodziców i powiedzieć ''nie zjem dzisiaj tego mięsa na obiad, bo ma 500 kalorii''. 

Z natury jestem osobą dość skrytą... nie powierzam prawie nikomu zaufania, a co za tym idzie tego, co mam w planach ;) . NIKOMU nie mówię, że się odchudzam. Za 3 miesiące sami zobaczą efekty, a domownicy pewnie się domyślą po tym, jak i ile jem, że wychodzę z domu z rowerem.

 

I Ty masz 13 lat? Jak czytam Twoje wpisy to więcej w nich zdrowego rozsądku niż u niejednego pełnoletniego. Wliczając w to mnie sprzed kilku lat ;-))) Powodzenia. Pozdrawiam.

Dziękuję! ;D No mam 13 i niestety jestem brana za 'inną' w szkolnym rozgardiaszu "przygłupów". No i też przez tą nadwagę, bo ludzie, którzy od urodzenia są szczupli nie potrafią zrozumieć, że to wcale nie z mojego wyboru jestem większa, po leczeniu sterydami przybyło mi 5 kg, a przedtem to po prostu lubiłam więcej pojeść...

Witam wszystkich :)

Odchudzam się od kilku tygodni, nikomu się jednak nie chwaliłam. Efekty już widać i parwie każdy mówi mi, że schudłam, ale odczuwam to bardziej jako wytykanie, niż pochwałę. Być może bierze się to z zazdrości, nie wiem. Nie chciałam obwieszczać wszem i wobec, że się odchudzam, bo to dosyć krępujące i ludzie nie rozumieją moich powodów. Wiedzą moi rodzice i rodzeńswto. Nie dało się tego przed nimi ukryć. Na szczęście wspierają mnie i pomagają kupując mniej kaloryczne produkty lub chociażby zgodą na to, żebym na obiad nie zjadła ziemniaków. Ja w każdym razie odchudzam się dla siebie. Zaczynałam już wiele razy, ale nigdy nie trwało to dłużej niż tydzień, dlatego jestem z siebie bardzo dumna, że tyle już wytrzymałam. Warto robić to dla siebie i nie przejmować się opiniami innych :)

Cześć. Bardzo podoba mi się Twój wpis :) Warto odchudzać się tak po prostu dla samego siebie :)

Trzymam kciuki i czekam na wiadomości jak Ci idzie :))

Pozdrawiam, Chocolate

Dokładnie! Chudnąć trzeba dla samego siebie. Ci, którzy powinni, sami zauważą zmianę i ją skomplementują w odpowiedni sposób. U mnie dzisiaj pierwszy dzień - mam ochotę parsknąć śmiechem! :D Otóż pobiegło sobie pewne spocone, grube dziecko (ja) w fioletowych leginsach i krótkiej kurtce (nowa, a wygląda jakby była po starszym BRACIE!) ;D Jakąś kobietkę z wózkiem niezmiernie to rozbawiło. A ja jej na złość zaczęłam biec troszkę szybciej i miałam ochotę jej pokazać język. Jeżeli spotkam ją za miesiąc, swa to wybauszy na mnie oczy.

Ja tam jeszcze NIKOMU nie powiedziałam, że się odchudzam, bo w klasie mam takie koleżanki co by mi w twarz powiedziały ''przecież ty nie masz z czago'' (mam 15 kg nadwagi-.-), a za plecami wyśmiewały, więc na forum klasy się przestałam w ogóle wypowiadać... Z jedyną i najdroższą przyjaciółką niestety właśnie mam lekki kryzys... Jestem zrozpaczona tym, ale nie przerywam biegania, wręcz przeciwnie, to mnie jeszcze motywuje, ażeby zapomnieć o bólu, jaki noszę w sercu. Moi rodzice chyba sami zauważyli, że coś knuję (:D:D), bo dzisiaj zamiast tradycyjnej porcji obrzydliwych tłuszczy zjadłam ogórka i marchwekę ;P Piję zieloną herbatę, muszę jutro przejechać się (rowerem) do sklepu po nową, bo to to resztka była :D 

Życzę Ci powodzenia, zaglądaj tutaj i pisz o rezultatach, ja jutro dodam moje szczegółowe (wyjściowe) pomiary, za tydzień nowe i tak co tydzień... Tylko jedno wyzwanie - wytrwać, nie sięgnąć po paczkę ciastek. Zresztą zaczęłam się lekko sprzeczać z mamą o to, ażeby mi żadnych słodyczy (broń Boże!) do domu nie przynosiła. 

Mam nadzieję, że NAM się uda:)

Ja jeszcze oficjalnie nie powiedziałam żadnej koleżance. A o tych w klasie to nawet nie wspomnę. Niektóre są strasznie chude, a tylko lamentują na forum na temat tego ile muszą schudnąć, bo są tak niewyobrażalnie grube. W takim razie co myślą o innych, np takich ludziach jak my? Chyba wolę nie wiedzieć... 

Postanowiłam ważyć się co tydzień, w każdą sobotę, Już się nie mogę doczekać :D Ostatnim razem się okazało, że w tydzień schudłam 2 kg. Co za wspaniałe uczucie:-) Mam tylko odnośnie tego pytanie. Ile powinno się chudnąć tygodniowo? Z tego co wiem, to kilogram. Powiem może coś jeszcze na temat mojego odchudzania. Nie stosuję żadnej diety, po prostu zdrowiej jem. Dziwi mnie tylko, że tak zdrowo jem już od około 2 miesięcy, a efekty widać od 2 tygodni, chociaż przyznam, że w te 2 tygodnie byłam bardziej dla siebie surowa. Jak myślicie? Może organizm w tym czasie się przygotowywał na to całe chudnięcie?

Zapytam jeszcze o jedzenie po godzinie 18. Co na ten temat myślicie? Trzymacie się tej zasady czy raczej tej odnośnie tego, że można jeść na 4 godziny  przed spaniem?

 

Pozdrawiam :)

 

Hmm... Ze mnie to specjalista kiepski :D

Ja Ci mogę powiedzieć tyle (jak ja robię)

Ja chodzę spać około 22, więc kolację jem ok. 18.30-19.00.

Hmm... Ja też jakieś specjalnej diety nie mam, kalorii nie liczę, po prostu zdrowo jem. Ile w tydzień powinno się zrzucać - tego już nie wiem. Z wypowiedzi, jakie czytałam na forum około 1-2 kg, więc te Twoje okrągłe 2 są w sam raz (tak podejrzewam;p). Pisz o sukcesach, ja wczoraj zaczęłam! Jeżeli masz ochotę na coś słodkiego - guma do żucia. Jeżeli Ci nie przejdzie - pomyśl o osobach, które kiedykolwiek dokuczyły Ci jakkolwiek przez nadwagę, że za miesiąc to Ty utrzesz IM nosa, nie oni Tobie. Ja tak robię - 3 dni wytrzymałam (na diecie od pon, sporty od wczoraj). Trzymam kciuki.

A na temat mówienia koleżankom z klasy - wnerwia mnie to, że WSZYSTKIE chude, a każda Ci powie, że jest OTYŁA! A jeszcze do tego te ich ''współczujące'' miny i pocieszenia typu ''ale ty nie jesteś przecież gruba'' mnie kompletnie denerwują. Wolę, żeby mlczały, niż mnie pseudo pocieszały. W sumie o moim odchudzaniu wie tylko rodzina (TYLKO ta, z którą mieszkam) i Najlepsza Przyjaciółka. No i Wy ;D 

Doskonale wiem co czujesz, moje koleżaki też są bardzo szczupłe, na tyle, że nie mogą nawet krwi oddać w krwiodawstwie, a jęczą, że są grube. Co do kolacji to nie wiem czemu utarła się ta 18.00 Ja zaczełam jeść o 19.00 ponieważ gdy jem z rodziną mniej wswuwam. Kładę się ostatnio coraz wcześniej, będę więc chyba musiała wrócić do 18.00 Książkowo powinno być to 2-3 godziny przed snem inni podają 3-4, ale 4 godziny to według mnie za długi czas, jeśli jemy posiłki co 3 godziny.

Hmmm sama już nie wiem. Przyzwyczaiłam się do nie jedzenia po godz, 18, ale chodzę spać między 23 a 24, więc wychodzi  na to, że nie jem ok 4-5 godzin przed spaniem, Nie przeszkadza mi to, nie czuję głodu, ale nie wiem czy to  nie zbyt długa przerwa i sobie jakoś w ten sposób nie szkodzę, mimo że dobrze się czuję, Każdy zna te zasady, tylko jestem ciekawa czy ktoś umie je w logiczny sposób wytłumaczyć i powiedzieć jaki jest tego cel.

Dziękuję w każdym razie za odpowiedzi :)

Szczerze mówiąc, to ja "powiedziałam co wiedziałam" ;-)

Jak się przyzwyczaiłaś i było dobrze, to chyba możesz kontynuować, nie wiem ... :P

Ja dzięki acetomale schudłam 20 kg. Przez jakiś czas nikomu nie mówiłam, że to tabletki żeby nie komentowali że wydaję na jakieś głupoty i wierzę w cuda na kiju, które obiecują - no ale jak mi koleżanka powiedziała, że wyglądam super i faktycznie zdałam sobie z tego sprawę, że brzuch mi zniknął, skóra zrobiła się elastyczna a i ja zaczęłam czuć się naprawdę dobrze  (nie dość , że lżejsza to jeszcze pozbylam się toksyn z organizmu) - wtedy zaczęłam się przyznawać, żę się wspomagam acetomale. prawie wszystkie znajome się potem na to rzuciły i też sobie chwalą :D

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.