O bilansie na przedwiośniu...

Autor

I oto nastał pierwszy marcowy dzień, który zakończył pierwszy lutowy czas tymotkowych zmagań. Efekty wagowe są, ale mierne - zrzuciłam 2 kg, przez ostatni tydzień ubyło  mnie tylko 200 g... Zrobiłam też porównawcze pomiary i tu wychodzi na to, że się cała pokurczyłam, bo obwody wskazują mniej o kilka cm wszędzie tam, gdzie miarę przyłożyłam. Na ubraniach tego nie odczuwam specjalnie, pewnie dlatego, że jeszcze sporo mam zbędnego balastu. Jestem rozczarowana odrobinę, że to tylko tyle, ponieważ bardzo się przyłożyłam do diety i biegania. Niestety nie udaje mi się do końca ustawić tak posiłków, by były regularnie o tych samych porach, nastają czasu głodu i wtedy zapewne jem więcej niż powinnam. Nie ważę niczego (oprócz siebie), ale teraz zamierzam liczyć (buu..:((() wszystko co zjem, oszacuję ilość kalorii i wyeliminuję zbędne podgryzki, które same wskakują, choć ich nie chcę. Oceniając się subiektywnie  przyznaję sobie tróję w dziedzinie odżywianie.

Zauważyłam, że bardzo podskoczyła mi wytrzymałość jeśli chodzi o bieganie, daje mi to dużo satysfakcji, bo jest wręcz "namacalne". Jadę wg planu 10 tygodniowego, dziś zaczęłam 6 tydzień i dorzucam sobie dystansu, bo mogę jeszcze więcej. Kończę czerwona jak burak, ale czuję się znakomicie przez kilka godzin po takim joggingu. Nie zawaliłam ani jednego dnia i właściwie to jest wielki sukces, bo nigdy wcześniej nie miałam takiej samodyscypliny i regularności. Tu mogę sobie wystawić spokojnie piątkę.

Jeśli chodzi o samopoczucie i ogólne nastawienie do życia, to decyzja dołączenia do "odchudzaczy" wpłynęła na mnie dobrze, mam lepsze myśli dotyczące siebie, ale też bez przesady, bo nadal często przegrywam z tą marudzącą, łakomą i pełną zniechęcenia fat lady wewnątrz mnie. Ale ani przez króciutką chwilę nie pomyślałam, żeby zrezygnować, dać sobie spokój z dążeniem do szczupłej sylwetki. Przeraża mnie wolne tempo i to, jak słabo umiem wpływać na efekty, ale mam jeszcze sporo w zanadrzu do spróbowania :-)

To tyle gwoli podsumowania, idę planować strategię na marzec :-)

Komentarze

Gratulacje! A jakie masz BMI? Pytam oczywiście z ciekawości :-)

No i super. Nie zakładaj że w ciągu tygodnia musi zrzucić ileś kilogramów, bo możesz się rozczarować - a po co? Skoro się "kurczysz" i odczuwasz poprawę samopoczucia, to znaczy, że wszystko idzie OK i jesteś na dobrej drodze. Ciesz się tym na co sama zwróciłaś uwagę, a reszta sama przyjdzie prędzej niż się spodziewasz.
Cierpliwość i systematyczne działanie zaprocentują lepiej niż super lokata ;)

wesołej zabawy i powodzenia

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

Dzięki chłopaki, może rzeczywiście oczekuję cudów na kiju w szybkim czasie, wyhamuję trochę, byle tylko wszystko szło nadal w dobrym kiedunku. Moje BMI na dziś to 28, planuję dojść do 22,8 bo tak mi wychodzi, że bedzie bosko :-)

Przede mną trudny weekend, bo szykują się dwie wielkie imprezy. Wszystkie mechanizmy obronne muszę wziąć ze sobą i w ciszy bedę machać szabelką, żeby żadne słodkości i tłustości nie zdobyły fortecy, czyli mojego żołądka. Jestem świeżynką w tych sprawach wojennych... Sama nie wiem jak się za to wezmę, ale dziś się nie dałam babce, która przyniosła jakieś eklery, napoleonki i inne lukrowane świnstwa i zaświergotała "Będą miały panie do kawusi...". No i piję teraz zieloną herbatkę, zaraz wezmę się za zamiatanie tych okruchów, które opadły na podłogę po wyżerce towarzystwa i klepię te słowa w komputer, żeby się pochwalić tymotkową walecznością :-)

To wielkie gratulacje. Sam wiem jak trudno oprzeć się takim rzeczom jak wszyscy wkoło jedzą i jest miła atmosfera i w sumie dlaczego by nie sięgnąć :-) Podczas diety, jak się od czasu do czasu coś tam zje to problemu nie ma i nie warto się tym dołować, ale trzeba się starać powstrzymać za każdym razem, bo w innym wypadku "od czasu do czasu" przerodzi się w codzienność :-)  W sumie piszę truizmy ;-)))

Kolega opowiadał mi ostatnio, że je słodkie tylko u babci. Twierdzi, że dzięki takiemu założeniu łatwo mu się postrzymać od słodkiego, bo w innym wypadku musiałby czasami babci powiedzieć, że nie zje, a tego jej na pewno nie zrobi. Pozdrawiam.

Tymotka TAK TRZYMAĆ:)

Pozdrawiam, Chocolate

Tymotka, podziwiam Twoje samozparcie i wytrwałość w bieganiu, ja bym pewnie nie dała rady. A wagą się nie przejmuj, bo waga kłamie :)

Powodenia, marynia

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.