Jak to ze mną bywało :)

Autor

Jak to ze mną bywało :)

Dziś tzn. 20.12.2010 r mija dwa miesiące od podjęcia decyzji o zmianie stosunku do zagadnienia odżywiania się. Wiązało się to z chęcią regulacji wagi mojej osoby :)(czytaj zmniejszenia owej) :)

Jest to kolejna próba walki z żarłoctwem.

We wcześniejszych próbach poruszałem się trochę po omacku.

Próbowałem śmiesznych diet kapuścianych, nie smarowania chlebka masełkiem, to znowu jadłem jak doktor Kwaśniewski radził tzn. tłusto ale ... z chlebkiem lub ziemniaczkami.

Byłem w miarę aktywny ruchowo: łyżwy, rolki, rower, pływanie, wędrówki po górkach :) ładnie brzmi? No tak, ale w tym wszystkim brakowało ... czego?? :) SYSTEMATYCZNOŚCI :):)

Pierwszą książką jaką przeczytałem o dietach była: Dieta optymalna dr. Kwaśniewskiego. Ale pieczenie placuszków serowo jajkowych i nie jedzenie chlebka, jabłko to Twój wróg :) sprawiły że jakoś mnie to odstraszyło od tej diety. Po jakimś czasie przeczytałem książkę Michała Tombaka: Czy można żyć 150 lat. I pierwszy raz usłyszałem o niełączeniu pewnych pokarmów, nie popijaniu do posiłków, lewatywach i kamieniach kałowych i czyszczeniu wątroby :):):) Dziwne to było ale zasiał w moim umyśle, że żaden lekarz praktycznie nie uleczy Cie z pewnych dolegliwości jeżeli sam nie zmienisz czegoś w swoim stylu życia.

Potem czytałem na temat różnych diet: rozdielna Haya, nisko glikemiczna Montignaca, proteinowa Dukana, 1000 kcal. Tym jedno czy dwutygodniowym nie poświęciłem wogóle czasu.

A najbardziej mnie rozbawiały reklamy urządzeń i preparatów dzieki którym to pięknie się chudnie bez efektu jo-jo bez diety i bez cwiczeń :):):)

Mętlik w głowie się zrobil co wybrać? Dochodziłem pomału do wniosku że nie każda z tych diet jest dla każdego. Każdy organizm jest jednak troszke inny. Mam kolegów w pracy koło piędziesięcioletnich którzy jedzą dwa razy więcej ode mnie, wszystko co im wpadnie w łapki, po południu kanapa, tv i piwko a nadwagi nie mają. Ba są szczupli. Uwarunkowania genetyczne?

Wiem mogłem iść do dietetyka ale bałem sie że będę chodził głodny. A to już skazywało tę dietę na porażkę :(

Wreszcie wpadła mi w łapki książka Uruli Summ: Jeść i być szczupłym. Stanowi ona połączenie diety rozdzielnej dr Haya i diety niskoglikemicznej Montignaca, preferuje jarzyny i warzywa, na wysokiej pozycji ustawia białka i dobre zdrowe tłuszcze. :) No zyć a nie umierać :) ale gdzie jest haczyk? no jest - całkowicie wyklucza "białe śmierci" cukier !! mąka biała !! sól !!

A punktem kulminacyjnym dla mnie było zrozumienie i rola insuliny w organizmie:) Człowiek żyje tyle lat a głupim umrze. Teraz jestem w trakcie czytania: Życie bez pieczywa dr Wolfganga Lutza.

Więc tak :):) - od dwóch miesięcy nie jem węglowodanów prostych: ziemniaków, frytek, białego pieczywa, makaronów, białego ryżu i nic słodkiego. Jak się zdarzy że zjem, to bardzo rzadko i świadomie - ale samo tylko, lub z warzywkami. Nie łącze białka z węglowodanami prostymi pod żadnym pozorem. Zajadam się sałatami, surówkami, warzywami z patelni z białkiem. Jem kurczaczki, jajka, rybki, serki ale same lub z warzywami. Nie z ziemniaczkami ani z chlebkiem!!! Jem jogurty, maślanki, kwaśne mleko ale naturalne nie słodzone. I nie przejmuje sie ile mają tłuszczu :) tylko cukier je dyskwalifikuje. Nie jestem głodny bo jak mam ochotę na coś to skubne serek wiejski, albo kitke kurczaka, albo sałatkę z serkiem feta.

Miałem w tym czasie odpusty :) ale to jednodniowe chyba ze trzy, cztery razy. Człowiek chudnie na co dzień a nie od święta. A taki odpust to radość. Ale musimy zrobić to przemyślanie i świadomie i nie tak jak kiedyś na pełny gwizdek.

Bo musimy pamiętać że nawyk obżerania się jest jak uzależnienie i tak to należy traktować.

Od 17 listopada zacząłem biegać. Było ciężko, 2,5 km z przerwami na rozciąganie mięśni, złapanie oddechu, odpoczynek. Teraz biegam 5 km w około 35 minut bez przerwy. Nie ma taryfy ulgowej :):) zima, mróz, plucha :) te 3, 4 razy w tygodniu.

Rekordu nie pobiłem :) nie straciłem w ciągu 2 miesięcy 15 kg. Z wagi 94 kg zrobiło się 89 kg :) Ale wiem że wytopiłem tłuszcz a nie odwodniłem się lub straciłem mieśnie. :):)

Myślę że drogę którą obrałem jest właściwa. Mam apetyt na życie i dąże do celu którym jest osiągnięcie BMI = 25 :) :)

Szukałem wsparcia i trafiłem na ten blog.

W dużej mierze preferowane tu formy odżywiania, stylu życia i nastawienia do niego są mi bliskie.

Dziękuje założycielowi i piszącym artykuły. Dziękuję wszystkim którzy piszą na swoich blogach i biorą udział w dyskusjach. Każdy coś wnosi i pomaga innym :):):)

Pozdrawiam :)

slawio :):):)

ps.

przy wysokiej insulinie nadwaga nie zginie :):):) 

Komentarze

Slawio,moja wiedza o odchudzaniu też jest spora,tylko właśnie,jak TO zrobić? Doświadczenie nauczyło mnie że najlepiej jest zmniejszyć porcje,czyli potocznie MŻ - mniej żryć. Do tego kilka zdrowych nawyków-typu chudsze mleko, od czasu do czasu jabłko zamiast drugiego sniadanka i leci! Gratuluję postępów i zaangażowania na blogu. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie.

:)

Tak :) zapewne każdy z nas który próbuje któryś raz walczyć z nadwagą jest swoistym znawcą żywienia, własnego organizmu i aktywności fizycznej . To My którzy podejmujemy dziennie walkę wiemy na swój sposób jak i co. To nie Ci co zajadaja sie wszystkim i nie przybierają na wadze:) ale My którzy po zjedzeniu przysłowiowego 100 gramowego ciasteczka przybieramy na wadze 0,5 kg :):):) wiemy jak i co :) No właśnie ale jak to przełożyć na efekt końcowy?? Czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się pokusom i naszą wiedzę teoretyczną przekuć w wynik ?? Nieraz błądzimy, potykamy się, wchodzimy w ślepą uliczke ale dzielnie podnosimy się i brniemy dalej :):) Każdy próbuje jak umie bo nie ma uniwersalnego i złotego środka dla każdego :):) Po to właśnie jest chyba taki blog żeby ewentualnie podpatrzeć jak to robią inni :) może coś co ktoś już odkrył przypasuje również nam :):)

"Przy wysokiej insulinie nadwaga nie zginie" :):):)

Slawio, lubię Twoje poczucie humoru :-), w ogóle... zaglądam tu na blogi, bo piszący mają spory dystans do siebie, co bardzo cenię.

Sam zlibliżam się, któryś raz do setki i mam nadzieje, że ją tym razem przebije. Wydaje mi się, że robię to najmniej niezdarnie, choć nowej wiedzy nigdy za mało.

Bardzo fajny wpis:) ,,Każdy coś wnosi i pomaga innym :):):)"- to zdanie podobało mi się chyba najbardzej:) Gratuluję efektów i życzę Ci powodzenia w dalszym odchudzaniu:)

 

5 kilo w dwa miesiące to dobry wynik! 

Bardzo fajny wpis - pisz częściej, chętnie będziemy czytać :-)

Niedługo sama coś naskrobię, zapraszam do komentowania :-)

Nie chcę wyglądać jak Budda ;-)

5 kilo to naprawdę idealnie. Nie za dużo nie zbyt szybko ale po kolei do przodu. Gratulacje!!

A Ty widzę jesteś solidnie oczytany w dietach :)

Ja też znalazłam to czego szukałam na tej stronie:) trzymam kciuki i startuje w poniedziałek:)

Jejku jak się czieszę ze ty trafiłam , ja jestem od 1 stycznia na diecie powiem szczeze ze jest mi starsznie cięzko zwłąszcza ze reszta rodziny twierdzi ze po co mam się odchudzać i wcale nie pomaga w tym odchudzaniu ale lepei o zmianie nawyków zywienowych zwłąszcza mąż :( . Ale jestem twarda i się nie dam bo w koncu ile razy można się poddawać i oszukiwać zwłąśzcza samego siebie dzieki wam czuję ze dam radę i patrzać na wasze wpisy to mam nadzieje ze włąśnie tak będzie ;laugh mój BMI 29,1 chciałabym dobić do tekiego wyniku 25 . Pozdrawiam wszystkich

katarzynak

Cześc Kasia:) Fajnie, że się do nas przyłączasz:)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.