o zmianach na lepsze i na gorsze...
Autor
Środa nadeszła, wskoczyłam więc nieco ociężale na wagę i niestety, euforii nie było, raczej smuteczek, bo jest 1 kg na plus. Taka wagowa huśtawka... Ale w sumie to ten tydzień nie był pokazowy, jeśli chodzi o dietę. Znów zakradły się jakieś nadprogramowe rzeczy, które potem starałam się przypomnieć przy wpisywaniu do notatnika, ale pewnie połowę wywaliłam ze swojej pamięci, więc zamieszkały w biodrach. Czuję, że trochę ulotniło się z tego mojego balonika motywacji, nie mam wielkiego parcia naprzód, nie wyobrażam siebie jak przechadzam się w lecie smukła niczym łania, bo wiem, że będę toczyć się jak kaczka, stękając, że ciężko. I tak bardzo szkoda mi, że przerwę bieganie i potem nie wiadomo, czy do tego wrócę. Mam wreszcie jako taką kondycję, zasłużenie wywalczoną i teraz pójdzie się to wszystko gonić. Przede mną nowe wyzwania, jest mnóstwo rzeczy które mi zaprzątają teraz głowę, ale nie są związane z odchudzaniem, bieganiem. Ta moja utrata wagi jest powolna, muszę się bardzo cały czas pilnować, a w najbliższej przyszłości będę przybierła na wadze i nie wiem czym to się skończy. Słyszałam o ciężarnych, które przypakowały 30, a nawet 40 kg - dla mnie to kosmiczny kosmos, jak dodam do tego to co teraz mam, to wychodzi ponad setka..
Nie chcę cały czas pisać tylko o ciężarowych zagadnieniach, więc skupię się na tym, co jest na bieżąco. Dziś do pracy wzięłam brokuły z fetą, kukurydzą i słonecznikiem, poleję je zaraz jogurtem naturalnym z przyprawami i sobie zjem na zdrowie. Nie mam w ogóle apetytu szczerze mówiąc i nie zamierzam się zmuszać do jedzenia większych ilości. Za dużo zmiennych naraz w moim życiu, chce mi się spać przez cały czas i nie mam na siebie pomysłu. Dziękuję za uwagę, do widzenia :-)
Komentarze
Dodaj komentarz
Main menu
Najważniejsze artykuły
- Jak zacząć odchudzanie cz1 - nastawienie
- Jak zacząć odchudzanie cz2 - planowanie
- Jak zacząć odchudzanie cz3 - przygotowania
- Jak zacząć odchudzanie cz4 - jak wytrzymać na diecie
- Bilans energetyczny - główna zasada odchudzania
- Picie wody podczas odchudzania
- Ćwiczenia są niezbędne podczas odchudzania
- Biegam aby schudnąć
- Jak zacząć bieganie - stuprocentowa metoda na sukces
- Odchudzanie wymaga ćwiczeń aerobowych i anaerobowych
- Dlaczego notatnik pomaga w odchudzaniu
- Oto dlaczego trzeba jeść często i mało
- Sen jest niezbędny podczas odchudzania
- Co zrobić gdy dałeś plamę w odchudzaniu
- 100 powodów żeby schudnąć
Ty już przestań myśleć o tych kilogramach. Przytyjesz- nie unikniesz tego, ale ale ale po porodzie schudniesz na pewno !!! Kto jak nie Ty? Będziesz miała swoją taką malutką kruszynkę takiego słodziutkiego bobaska :D cudownie!! <lol> ciągle myślę o Was :D ( i o serkach..)
Pozdrawiam, Chocolate
Jeżeli nie będziesz się opychała i jadła co Ci tylko w ręce wpadnie tak jak niektóre ciężarne, to na pewno nie przytyjesz 30 czy 40 kg. Książkowo tyje się 8-10kg, ale szybko je się traci, jeśli się karmi. Ja także ciągle myślę o Tobie, Twoim maleństwie, bo moja przyjaciółka także jest w ciąży, za miesiąc poród, więc jestem pełna euforii i każdy temat o ciąży sprawia, że uśmiecham się sama do siebie.
Jeśli chodzi o kondycję, to się nie martw. Kiedyś w ogóle nie biegałam. Kiedy rodzice wzięli psa ze schroniska zobowiązałam się, że będę z nim chodziła na spacery, co oczywiście wyglądało raczej jak bieg z przeszkodami. Na początku myślałam, że wypluję płuca, ale mus to mus. Taki spacer trwał jakieś 10 min, przy czym było wiele przystanków. Spacerki skończyły się we wrześniu, a 2 tyg. temu znowu je rozpoczęłam. Ku mojemu zaskoczeniu kondycja nie jest w cale gorsza, może trochę. Mogłabym i biec, i biec, a pies za mną sie wlecze :) Nie masz się więc czym przyjmować, za niecały rok na początku nie będzie tak jak teraz ale na pewno szybko wrócisz do formy :)
Kochane jesteście, dzięki za dobre słowa :) Dobrze, że tak tłumaczycie tego małego Bąbelka, co u mnie siedzi w środku, żebym go nie obwiniała za swe bujne kształty :) Jutro zabieram go na przebieżkę o 6 rano, damy czadu póki możemy.
Wczoraj na aerobicu dresy mi opadały przy podskokach, ciało się trzęsło w swoim rytmie i tylko się cieszyłam, że nie załapałam się na pozycję przed lustrem, a na taką anonimową z tyłu. Czuję się tam, jakby mnie kto wkleił tam z innej bajki. Ale za to jak pędzę truchtem ślimaczym przez łąki i pola i spotkam jakąś duszę na swej drodze, to od razu pierś do przodu, odbijam się o 5 cm wyżej, susy są dłuższe, głowa podniesiona - coś jak trójskoczek na rozbiegu. Kiedyś patrzyłam z zazdrością, jak ktoś biegał wzdłuż szosy, czy w lesie - to był taki podziw, że komuś się chce. A teraz sama jestem w tym zacnym gronie z przemyconym na gapę człowieczkiem :-)