Kolejny dzień ze starym, ale nowym postanowieniem
Autor
Codziennie rano wstaję i stwierdzam, że to właśnie dzisiaj musi być ten dzień. Od dzisiaj zacznę 'dokładnie' i 'skrupulatnie' analizować i sprawdzać co jem. Jednak zazwyczaj wymiękam około 14-15, kiedy przychodzi pora obiadu. Obiecuję sobię, że tym razem nie będę jadła węglowodanów, zero chleba i sera, ale niestety gdy zaglądam do lodówki, nie mam na nic ochoty i praktycznie nic nie spełnia moich wymagań estetyczno-kulinarnych. Kończy się na makaronie z własnym sosem pomidorowym. Idealnie komponuje się czosnek i świeża bazylia i pachnocymi pomidorami. W sumie nie jest to aż tak tuczące i myślę, że na aikido ( na które chodzę cztery razy w tygodniu) wszystko spalę. Jednak nie wspomniałam, że mam niedoczynność tarczycy, która utrudnia i komplikuje moje życie. Każdego dnia muszę pilnować aby nie przesadzić w jedną albo drugą stronę z jedzeniem. A waga jak stała, tak stoi. Od roku ważę 85 kg i nie potrafię nawet zgubić głupiego kilograma. Zawszę stawiałam przede wszystkim na ćwiczenia; od basenu, biegania, brzuszków, wspinaczi, roweru, rolek, tańca towarzystkiego po aikido. Lubię jeść i to bardzo. Ale wydaję mi się, że jem conajmniej połowe niż osoby, które są w moim wieku i podobnie aktywnie spędzają czas.
W ciągu roku przytułam około 20-25 kg i jakoś nie potrafię się z tym pogodzić. Nieustannie walczę ze swoim organizmem na różne sposoby. Jednak nie potrafię zrezygnować z pewnych rzeczy. Nie jem miesa ssaków, kurczaka jadam sporadycznie, natomiast ryby staram się jeść częściej. Dlatego moim głównym źródłem energii są węglowodany, które poprawiają mi samopoczucie i dodają energii. Bez chleba jeszcze mogę się obejść, ale najgorsze są różne makarony, które po prostu uwielbiam. Zapomniałam dodać, że nie jadam praktycznie w ogóle słodyczy, za którymi nie przepadam.
Deneriujące jest to, że gdy ludzie widzą, że ważysz więcej niż powinnaś, obceniają cie przez pryzmat zaniedbania siebie. Uważają, że jesteś mniej sprawna i gorzej ci wejść po schodach. Ja natomiast mam świetną kondycję, jestem bardzo rozciągnięta, lepiej niż kiedy ważyłam 25kg mniej.
Troszeczkę się rozpisałam, jak na pierwszy wpis na blogu. Pewnie trochę chaotycznie.
Może ktoś ma podobne problemy jak ja? Z chęcią czekam na jakiekolwiek uwagi :)
Komentarze
Dodaj komentarz
Main menu
Najważniejsze artykuły
- Jak zacząć odchudzanie cz1 - nastawienie
- Jak zacząć odchudzanie cz2 - planowanie
- Jak zacząć odchudzanie cz3 - przygotowania
- Jak zacząć odchudzanie cz4 - jak wytrzymać na diecie
- Bilans energetyczny - główna zasada odchudzania
- Picie wody podczas odchudzania
- Ćwiczenia są niezbędne podczas odchudzania
- Biegam aby schudnąć
- Jak zacząć bieganie - stuprocentowa metoda na sukces
- Odchudzanie wymaga ćwiczeń aerobowych i anaerobowych
- Dlaczego notatnik pomaga w odchudzaniu
- Oto dlaczego trzeba jeść często i mało
- Sen jest niezbędny podczas odchudzania
- Co zrobić gdy dałeś plamę w odchudzaniu
- 100 powodów żeby schudnąć
Mi też czasem wydaje się ze przy ilości spożywanego jedzenia,w porównaniu do innych znajomych, powinno mnie być o wiele mniej niż ich a jest odwrotnie. Zastanawiałam się czy nie jest to wina łączenia pewnych produktów, albo przemiana materii genetyka itp. Życie niestety nie jest sprawiedliwe.....
Oj nie jest ;) Ale przynajmniej daje okazję do pomarudzenia i od czasu do czasu narzekania ;) i można się wypisać przed kimś, a to daje jakoś ulgę i siłe, by dalej próbować :)
Witaj :-)))
Konsultowałaś swoją dietę z lekarzem, albo dietetykiem? Węglowodany jako główne źródło energi na pierwszy rzut oka wydają się średnim pomysłem, ale nie jestem lekarzem i może właśnie potwornie się mylę...
Ogólnie mówiąc... w niektórych sytuacjach trzeba to sobie jasno powiedzieć, że nie ma innej drogi niż rezygnacja z niektórych produktów, albo przynajmniej mocne ich ograniczenie.
Podzielam Twoją miłość do makaronów! Pamiętasz, żeby były al dente? Wtedy jest niższy indeks glikemiczny! :-)
Tak oczywiście ;) A jeżeli chodzi o dietę, to mój endykronolog powiedział, że mam jeść wszystko, ale w rozsądnych ilościach ;) Wiesz, ja na prawdę prowadzę bardzo aktywny tryb życia i cały czas się tym usprawiedliwiam ;p pewnie to mój wielki błąd. Wcześniej, jak nie miałam zdiagnozowanej niedoczynności praktycznie nie miałam apetytu, potrafiłam dziennie jeść strasznie mało, ale też nie miałam siły. Teraz jak biorę tabletki na niedoczynności, apetyt mi wrócił, już nie tyje, ale też nie umiem się pozbyć zbednych kg. Może potrzebuje więcej czasu ;)
Witaj u naswiesz ja myślę że naprawdę możesz jeść wszystko, i ten chlebek też. Niestety nie napisałaś konkretnie ile to jest wg Ciebie "strasznie mało" bo każdemu z nas się wydaje , że nie je dużo. Diabeł tkwi moim zdaniem w wielkości porcji. Jestem zwolenniczką "jedzenia wszystkiego ale malutko", czyli innymi słowy:100+1200 kcl na dzień. Wziąwszy pod uwagę, że 1 pierożek ma 90 kcl, to ile ich możesz zjeść na obiad? Ja kiedyś jadłam 10! a teraz niestety 6, a powinnam 5:) Pozdrawim i sukcesów życzę-tradycyjnie trzymam kciuki!
:)
potrafiłam ćwiczyć 4h codziennie rano. Najpierw bieganie, później rower, a na końcu 2h basenu. Oczywiście byłam bardzo zmęczona, ale uważałam, że to oczywiste, bo skoro "tyle" ćwiczę. A był okres kiedy jadłam ok 500-600kcl dziennie, jak nie mniej. Nie miałam na nic ochoty, ciągłe przeplatające depresje. A najgorsze było, że waga ciągłe rosła do 85-87kg. Dobrze, że mniej więcej wiedziałam jak wygląda problem z niedoczynnością tarczycy i poszłam się zbadać. Okazało się, że jedząc tak mało kcl, spowalniałam jeszcze bardziej prace tarczycy i mój metabolizm wolno pracował. Teraz wiem, że muszę jeść około 1500kcl aby dobrze funkcjonować. No, ale i tak to dla mnie za dużo ;p Poza tym zauważyłam, ze po pewnych produktach "puchne", no, ale to kwestia bardziej nauczenia się z tym żyć :)
Najgorsze jest to, że kiedyś udało mi się dość dużo schudnąć. A teraz z tego co kiedyś stosowałam nic nie działa ;p No, ale jak wcześniej napisałam, trzeba nauczyć się z tym żyć i słuchać właśnego organizmu :) Również pozdrawiam i dziękuję :)