Radzimy sobie z emocjonalnym impulsywnym jedzeniem
Przyczyn, dla których się objadamy jest mnóstwo. Prawdopodobnie tyle ile jest ludzi. Jak więc sobie radzić z powodami obżarstwa?
Dziś pokażę wam jak radzę sobie ze swoimi przyczynami objadania się. Moje powody to:
- Stres – jem kiedy jestem zestresowany,
- Nagroda – traktuję jedzenie jako nagrodę,
- Zadowolenie – jem, kiedy mam naprawdę dobry humor.
Jem kiedy jestem zestresowany
Ten powód nadmiernego jedzenia zauważyłem najwcześniej. Jak tylko zacząłem stosować notatnik do odchudzania. Stres powodował, że jadłem za szybko i za dużo. Miałem również ochotę na rzeczy tłuste.
Ten powód nadmiernego jedzenia w zasadzie udało mi się zupełnie pokonać. Regularny ruch rozładowuje moje stresy dość skutecznie. Jeśli więc mam akurat cięższy, bardziej stresujący okres w pracy czy w życiu, biegam i ćwiczę intensywniej. Jeśli spodziewam się, że dany dzień będzie obfitował w stres – wstaję wcześniej i idę pobiegać przed pracą.
Działa jak magia – naprawdę czuję się znacznie bardziej odprężony i do sytuacji stresowych podchodzę ze znacznie większym dystansem. Jeśli czuję, że danego dnia jestem spięty, to idę poćwiczyć albo pobiegać, gdy tylko mam pierwszą wolną chwilę.
Zresztą, ogólnie zauważam, że jeśli biegam regularnie co drugi dzień, raczej nie stresuję się aż tak bardzo, żeby jedzenie jakoś szczególnie mnie kusiło.
Problem nadmiernego jedzenia pod wpływem stresu uważam za rozwiązany.
Jem kiedy osiągnę sukces
To drugi przykład impulsywnego jedzenia pod wpływem emocji. Jeśli coś mi się uda – zdam egzamin, skończę projekt w pracy lub rozwiążę jakąś inną zagwostkę – od razu bym poświętował tabliczką czekolady, pizzą albo kebabem. Im większy sukces i im ciężej musiałem na niego pracować, tym bardziej mnie kusi, żeby się porządnie najeść tłustych i słodkich rzeczy. „Bo w końcu w taki dzień, nie będę sobie żałował..”
Tu w zasadzie udaje mi się już rozwiązać problem jako tako. Wybieram sobie po prostu nagrodę inną niż jedzenie:
- Bardzo lubię czytać, więc jak osiągnę jakiś większy sukces, zamiast iść do restauracji, idę sobie do księgarni i kupuję sobie jakąś dobrą książkę.
- Jeśli jest to coś mniejszego, to gdy wrócę do domu, po prostu rozkładam się na kanapie i czytam sobie czasem nawet kilka godzin jakąś fajną książkę, nie robiąc nic innego (z reguły mój dzień jest dość mocno wypełniony, więc taki długi relaks to naprawdę luksus).
- Mogę też wybrać się na przykład do kina, co też bardzo lubię.
Powoli metoda ta zaczyna się we mnie zagnieżdżać i już z każdym sukcesem nie idę prosto do lodówki lub baru szybkiej obsługi. Muszę jednak jeszcze ciągle świadomie podejmować decyzję o tym, że chcę wybrać coś innego i dość mocno się pilnować. Czasem zdarzają mi się głupie poślizgi, kiedy to dopiero jak już trzymam w pół zjedzonego hamburgera w ręce, przypominam sobie, że to miała być książka :)
Mam nadzieję, że kiedyś stanie się to odruchowe. Generalnie uważam, że jestem na dobrej drodze.
Jem kiedy jestem po prostu zadowolony i chcę, żeby dobry czas trwał
Wyeliminowawszy wymienione wyżej dwie podstawowe przyczyny impulsywnego jedzenia, zacząłem dostrzegać te, które pojawiają się rzadziej albo są słabsze, ale też jednak istnieją. Koronnym przykładem jest tu jedzenie, kiedy czuję się szczęśliwy i mam wybitnie dobry humor.
- Gdy jest na przykład piękny sobotni dzień, wybierzemy się Moją Miłą na wycieczkę albo spacer albo coś. Poleżymy na trawie na słońcu, poczytamy coś na świeżym powietrzu i jestem po prostu w błogim zrelaksowanym nastroju. Mój umysł podpowiada mi wtedy, że mógłbym wracając do domu, wstąpić po drodze do chińskiej restauracji nieopodal i wziąć jakieś „kung-pow” ze smażonym ryżem, żeby „przypieczętować te wspaniałe chwile”.
- Jak pójdę do kina i film był fajny, to zamiast wracać to domu, chętnie kontynuowałbym relaks... jedząc coś dobrego.
- Albo jak zorganizujemy grilla ze znajomymi i spędzimy w ich gronie świetne popołudnie. Gdy wrócę do domu, to niby już najedzony – w końcu to grill był – ale i tak ciągnie mnie do lodówki.
Ogólnie można by te przykłady określić jako chęć przedłużenia dobrych momentów. Chcę, żeby dobry czas się jeszcze nie kończył. Choć dzień chyli się ku końcowi, grill dogasa, a na ekranie pojawił się napis „Koniec” – ja nie jestem gotowy na koniec. Chcę dalej się dobrze bawić i relaksować. W tym celu sięgam po jedzenie.
Tak szczerze mówiąc, dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z tego zjawiska. Wcześniej w ogóle go nie zauważałem. W końcu - kto by tam sobie robił rachunek sumienia w naprawdę dobry dzień...
Jeszcze nie wymyśliłem jak poradzę sobie z tymi zakusami. Będę musiał jednak znaleźć jakieś rozwiązanie - coś co zastąpi mi jedzenie i umożliwi pokonanie uczucia, że świetne chwile właśnie się kończą. Tym razem chyba będzie to bardziej jakaś sztuczka psychologiczna, albo jakaś myśl, czy motto, dzięki któremu będę chętniej powracał do bieżących zajęć.
Moja droga do pokonania emocjonalnego jedzenia wciąż trwa.
Zwalczamy zakusy krok po kroku
Tak jak opisałem w poście o odchudzaniu krok po korku, walka z odchudzaniem to nie tylko wielkie postanowienia, ale też małe zmiany. Moja walka z emocjonalnym, impulsywnym podjadaniem, to właśnie takie kroki.
Znajdowanie przyczyny - > radzenie sobie z przyczyną lub znajdowanie sposobu na to, żeby nie wywoływała chęci jedzenia.
Znajdowanie kolejnej przyczyny -> znów radzenie sobie.
I tak, aż w końcu pokonamy jedzenie emocjonalne i zostanie tylko jedzenie dla zdrowia.
Main menu
Najważniejsze artykuły
- Jak zacząć odchudzanie cz1 - nastawienie
- Jak zacząć odchudzanie cz2 - planowanie
- Jak zacząć odchudzanie cz3 - przygotowania
- Jak zacząć odchudzanie cz4 - jak wytrzymać na diecie
- Bilans energetyczny - główna zasada odchudzania
- Picie wody podczas odchudzania
- Ćwiczenia są niezbędne podczas odchudzania
- Biegam aby schudnąć
- Jak zacząć bieganie - stuprocentowa metoda na sukces
- Odchudzanie wymaga ćwiczeń aerobowych i anaerobowych
- Dlaczego notatnik pomaga w odchudzaniu
- Oto dlaczego trzeba jeść często i mało
- Sen jest niezbędny podczas odchudzania
- Co zrobić gdy dałeś plamę w odchudzaniu
- 100 powodów żeby schudnąć
Komentarze
Ja, żeby opanować napady obżarstwa, zaczęłam uprawiać medytację. Już widzę wasze miny - moja rodzina też się trochę z tego śmiała, ale dla mnie to naprawdę działa. Jak skupię się w sobie i wyciszę, to znikają wszystkie emocje które pchały mnie do jedzenia. Znajduję spowrotem siebie i przypominam sobie, po co się odchudzam. Trochę tylko mi zajęło nauczenie się medytacji bo na początku trochę trudno opanować myśli. Pozdrawiam was wszystkich i życzę powodzenia.
hej nie rozumiem Magda jakie miny masz na mysli...moja jest taka jak zwykle, dobrze ze znalazlas cos co pomaga...mi nic nie pomaga biegam cwicze ale kompulsywne jedzenie jest silniejsze i juz nie mam pomyslu jak walczyc, ale sie nie poddam pozdrwiam
witam, właśnie dzisiaj maiłam taki dzień obżarstwa:((( i dlatego postanowiłam zajrzeć na tą stronkę żeby pomogła mi w dalszej walce:))) Najgorsze jest to ze moje obżarstwo nie było spowodowane ani stresem, ani zadowoleniem ani tym bardziej nie było naradą:(:( tak po prostu samo z siebie:((( ale chyba najgorzej obwiniać się i mieć wyrzuty sumienia... jutro też jest dzień i mam nadzieje że będzie lepszy od dzisiejszego:))) pozdrawiam i powodzenia życzę:):)
Hej! Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twoją stronę! Piszesz fachowo, dowcipnie i zrozumiale - po prostu SUPER!
Dwa tygodnie temu miałam "kryzys". Był piątek, wreszcie dwa dni wolnego od szkoły. Babcia dała mi Snickersa :) zjadłam go, mimo wyrzutów sumienia (staram się nie jeść słodyczy). Potem zjadłam jeszcze pół czekolady i jeszcze jeden baton... Czułam się, jakbym popełniła jakąś zbrodnię. Myślałam nawet o zwróceniu tego wszystkiego, żeby mi się "nie odłożyło". Trochę się przeraziłam tym, że mam takie myśli - podobnie zachowują się bulimiczki. Jednak dałam sobie z tym spokój i pomyślałam: "trudno, trzeba było nie jeść".
Podobnie było wczoraj. Postanowiłyśmy z koleżanką nie jeść słodyczy. Spisałyśmy umowę :) Przyszłam do domu i zajdłam Prince Polo... Może jestem uzależniona od czekolady?
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
jak cwiczyc i co jesc by schudnac w 5 miesiecy prosze o kontakt
jak cwiczyc i co jesc by schudnac w 5 miesiecy prosze o kontakt
TE PYTANIA SORRY , ALE MNIE ROZWALAJĄ.... Ćwiczyć reguralnie plus zdrowa dieta kurde i systematyczność. POWODZENIA MARLENO.
Ponownie trafiłam na tą stronkę, bo ponownie borykam się z obżarstwem... Wiem,że to przez rygorystyczne diety i postanowiłam na razie odpocząć i jeść to na co mam ochotę-niestety jem 2000 kcal czasem więcej i znowu tyje. Wiem, że objadanie to grzech i postaram się wypisać przykazania i grzechy główne- jestem hedonistką i również lubię przedłużać chwile radości albo je potęgować-np. przy miłej rozmowie, filmie coś podjadać. Zgadzam się w 100 % z ćwiczeniami-na mnie tez tak działają-mam nadzieje ,że uda mi się wcześniej wstawać i przed szkołą choćby tańczyć:). Znalazłam równiez ksiażke 101 sposobów na nie jedzenie po kolacji-które mozna stosować w czasie dnia. Życzę wszystkim wyjścia z uzależnień i zdrowego radosnego życia-nie mylcie przyjemności ze szczęściem i nie gońcie za kultem ciała-czyli modą na odchudzanie-Nie głodźcie się przede wszystkim bo to zawsze się odbije nie tylko na nastroju ale rownież wróci ze zdwojoną siła w kg. Czy nie macie wyrzutów sumienia że gdybyście nie zawalili diety 5 miesięcy temu nie ważylibyście teraz 5 kg więcej?? A gdybyście tak zaczęli normale odżywianie, ćwiczyli i jedli o stałych porach ważylibyscie 10 kg mniej niż teraz. Gra jest warta świeczki:-)! Pozdrowionka:)
Stres. Przy temp powyzej 25*C u mnie ruch odpada, chyba, ze chce sie zabic, a niestety póki mieszkam z rodziną stres bedzie. Trza znów zaczać rozjeżdzać ludzi w carmagedonie.
Na większość wymienionych 'auto nagród' mnie nie stac lub sa niedostepne. Jestem aspołeczna, samotna i nie stacmnie na kupowanie sobie czegos co chwile. Hmm, bede mieszac z błotem niedouków z greenpeace. Chyba mam zadatki na hejtera
Co do ostatniego trza nauczyc sie wywoływac po kazdym obzarstwie u siebie potwoornego kaca moralnego. mózg nauczy se, ze jedzenie nie przedłuzy miłych momentów tylko je zakończy.
Wredna, marudząca mizantropka
Witam wszystkich, ja właśnie jestem po takim dniu obżarstwa... mam mega wyrzuty sumienia, kac moralny. Dopóki nie sprawdziłam w internecie objawów takiego nadmiernego jedzenia nie wiedziałam, że coś jest bardzo nie tak, te stany z dnia na dzień się nasilają, pisząc to mam niesamowitą ochotę żeby sięgnąć po kolejną czekoladkę lub kanapkę. Obiecywałam sobie parę razy, że to koniec, nawet nie od następnego dnia tylko od teraz, od tej chwili, ale to na nic. Wytrzymywałam może 2 dni. Więc może teraz i tu na forum postaram się obiecać sobie jeszcze raz?
Komentuj