Krótka historia o kolejnych próbach odchudzania się - cz.2

Krótka historia o kolejnych próbach odchudzania się cz.2

Mój kolega powiedział wyraźnie co robi i jak, żeby osiągnąć tak dobre rezultaty. Powiedział też, że zajęło mu sporo czasu żeby je osiągnąć – nie były to dwa miesiące (chociaż mi się wydawało, że właśnie tyle go nie widziałem), a znacznie więcej.

Co powiedział kolega

Podzielę się z Wami sposobem mojego kolegi. Nie jest on wcale odkrywczy i nie musi każdemu odpowiadać, ale mi kojarzy się z rozsądnym i spokojnym podejściem do gubienia zbędnych kilogramów i poprawiania kondycji fizycznej. Nie jest to rzucanie się z motyką na słońce i słomiany zapał w stylu moich drastycznych zmian z dnia na dzień, które jak widać, niewiele pomagają.

Jedzenie

Kolega odżywia się regularnie i zjada mniejsze porcje, ale nie popada w skrajności, tak jak mi się to zdarza. Na dzień dobry zrezygnował z takich dodatków jak masło i cukier, o sosach i majonezie nawet nie wspominając. Przerzucił się też na lekkie pieczywo – wasę i ciemne pieczywo. Powiedział, że jeżeli zdarza mu się jeść biały chleb, to tylko opieczony w tosterze (bo traci on wtedy część kalorii).

Przyznał szczerze, że miał na początku trudności z przyzwyczajeniem się do nowych smaków, ale nie jest to przeszkoda nie do pokonania.

Przygotowanie jedzenia

Mój znajomy poświęca też codziennie chwilę wieczorem, żeby przygotować sobie jedzenie na następny dzień. Dosłownie sadza swoje cztery litery na krześle w kuchni i planuje, co będzie jadł jutro. Facet wchodzi do kuchni i przygotowuje sobie sałatkę na lunch, albo kupuje paczkę musli i jogurt naturalny. Zawsze to robi, bez wyjątków.

Jeżeli musi spędzić w kuchni godzinę wieczorem, albo wstać wcześniej, żeby przygotować sobie jedzenie, robi to. Czasami nawet spóźnia się do pracy, ale nie wychodzi z domu bez śniadania. I naprawdę stara się dbać o to, żeby posiłki jeść co 3-4 godziny. W pracy zjada przygotowaną wcześniej sałatkę lub inną potrawę, a jako trzeci posiłek – jogurt (zawsze je duży jogurt na trzecie danie, ale można zastąpić go czymś innym).

Śniadanie, obiad i kolacja

Wstaje wcześnie rano żeby zjeść śniadanie. Wsuwa obfite śniadanie, ponieważ i tak spala ja w ciągu całego dnia, pilnuje jednak, żeby było zdrowe – a więc ciemne pieczywko, zero masła, cienka szynka i plasterek pomidora dla urozmaicenia smaku. A raz na jakiś czas wstaje jeszcze wcześniej i przygotowuje sobie jajko sadzone przygotowane na oliwie oliwek zamiast zwykłego oleju (swoją drogą zastąpił na stałe zwykły olej oliwą z oliwek).

Na obiad je to samo co reszta rodziny. Nie gotuje sobie osobnych dań, ponieważ nie ma takiej potrzeby (nawet jeśli mięso jest tłuste lub smażone). Rezygnuje za to z sosu oraz ziemniaków,  by zastąpić je porcją pełnoziarnistego ryżu lub kaszy gryczanej (a czasami nie zastępuje ich niczym, tylko dokłada sobie drugą porcję sałatki).

Kolacja mojego kolegi jest bardzo skromna i nigdy nie je jej później niż o godzinie dwudziestej (chodzi spać około północy, czasem o pierwszej w nocy, więc stara się jeść ostatni posiłek minimum 4 godziny wcześniej). Nigdy nie rezygnuje jednak z kolacji, ale je małą.

Jeżeli kiedykolwiek zdarzy mu się zgłodnieć między posiłkami, sięga po owoce. Stara się jednak nie dojadać absolutnie niczego pomiędzy posiłkami - raczej pije wodę.

Słodycze wymienił na suszone żurawiny - jak ma straszną ochotę na coś słodkiego to je trochę żurawin i mu przechodzi.

Ćwiczenia

Zaczął od spacerów. Przez pierwsze dwa tygodnie spacerował przez pół godziny dziennie. A w zasadzie, jak sam przyznał, wydłużał sobie drogę powrotną z pracy do domu idąc przez las. Po dwóch tygodniach dorzucił rowerek treningowy – od 15 do 20 minut dziennie lekkiej jazdy.

Spacerowanie zmienił na bieganie i teraz biega 4 razy w tygodniu po pół godziny. Na rowerku jeździ drugie tyle. Nie jest to duża ilość czasu poświęcona na sport, ale ćwiczy regularnie i nie oszukuje siebie rezygnując z jakiegoś dnia treningu lub skracając jego czas. Stara się nie rezygnować z żadnego treningu, a jeżeli naprawdę nie może ćwiczyć (co zdarza się niezwykle rzadko), zapisuje sobie opuszczony czas i stara się go nadrobić od razu następnego dnia. Ma też zasadę, że nie może być przerwy między treningami dłuższej niż 1 dzień.

Dla niego odchudzanie jest ważne...

Zastanawiałem się sporo nad tym co powiedział mój kumpel. Doszedłem do prostego wniosku porównując jego i moje podejście. Dla niego  to stały element jego życia, niezmienny fragment całości. On się do tego naprawdę przykłada. Myśli o kolejnym dniu już dzień wcześniej, planuje i realizuje i znowu myśli.

Dzięki temu nie jest zaskakiwany przez nagłe zdarzenia w ciągu dnia. Ja jak nie mam pod ręką warzywniaka, to kupię cokolwiek - on nie ma problemu, bo przygotował sałatkę już wcześniej.

Widać, że niemało myślał o swoich zachowaniach i nawykach i wymyślił co i jak zrobić, żeby uniknąć sytuacji, w której ulegnie pokusie lub też nie poćwiczy.

A ja odchudzam się „z doskoku” i przy okazji, jakby nie chcąć się przed sobą przyznać, że na diecie trzeba trochę się postarać - najlepiej żeby sama się zdarzyła i dopasowała do mojego życia, a nie ja do niej. To mój błąd nr 1.

Żeby się odchudzać na poważnie, trzeba postawić odchudzanie na bardzo ważnej pozycji w swoim życiu. W przeciwnym razie to tylko zawracanie gitary...

Chyba czas wziąć przykład z mojego kumpla.

Komentarze

Koles miał motywacje..... moze jakis artykuł o samej motywacji. Byłby pomocny. pozdrawiam

Tak... zaangażowanie. Bez pracy nie ma kołaczy i takie tam. Niestety to prawda że trzeba w "dietę" wejść z butami, poświęcić jej czas, myśleć o niej i dać z siebie bardzo wiele inaczej nie ma co marzyć o sukcesie. Przyłączam się do Twojej deklaracji i angażuję się.

:)

No tak,  większość z nas traktuje lub traktowała odchudzanie jako fragment życia, przedział przez który trzeba przejść, wytrzymać a potem znowu hulaj dusza piekła nie ma :):) Hi Hi a potem niby ten osławiony efekt "jo-jo" :) Efekt "jo-jo" zawsze bedzie jak po "diecie" powrócimy do naszego "normalnego" stylu zycia i odżywiania :) A u takich ludzi którzy szybko grubną a powoli chudną nie tędy droga. Jest takie magiczne powiedzenie do którego nie zawsze przywiązujemy uwagę :) ten zwrot to: NAWYKI ŻYWIENIOWE. Od małego żyjemy i jemy co nam Mamusie, babcie, ciocie dają :) Co nakazuje tradycja i zwyczaje towarzyskie. Człowiek z natury jest leniwy i łatwiej złapać bułe z hamburgerem niż samemu pomyśleć, kupić, poświęcić czas na przygotowanie czegoś wartościowego :):) Dla nie jednego szokiem jest odstawić pieczywo białe, ziemniaki, cukier, ciasteczka:) Przecież jemy to od dziecka, taką mamy kuchnię i te chole.... NAWYKI ŻYWIENIOWE biorą górę nad nami :)

Mówi się że najbliżej człowieka i pod ręką są trzy białe śmierci które nas pomału mordują :) A mianowicie: cukier, sól, biała mąka :) to chyba prawda bo skąd się biorą: nadciśnienie, podwyższony cholesterol, nadwaga, cukrzyca ? Aha zapomniałem o czwartej białej śmierci :):) Hi hi to podobno personel medyczny podstawowej opieki zdrowotnej :):):)

Tak wydaje mi się, że proces odchudzania to wyrobienie PRAWIDŁOWYCH NAWYKÓW ŻYWIENIOWYCH. I trwanie w nich do ... końca życia :):) a jakie to rzeczy trzeba robić to już przedstawił w powyższym doskonałym artykule kolega Grzegorz :) Szacun WIELKI :):) 

"Przy wysokiej insulinie nadwaga nie zginie" :):):)

Kolega podszedł do sprawy odchudzania podobnie jak ja. Z tym, że ja do tak racjonalnego podejścia do odchudzania doszłam po wielu latach utrapień z rozmaitymi dietami, po których ZAWSZE następował efekt jojo. I nie nazywam mojego odchudzania DIETĄ , tylko (dążeniem ku stałej zmianie stylu życia w sposobie odżywiania) ZDROWYM ODŻYWIANIEM :-) Chcę zrzucić tylko 25 kg, to wcale nie dużo w porównaniu do osób, o których tyle się czytało, że zrzucili 50, 60, 80 kg. Ci dopiero mieli prawdziwy problem ;) A ja po prostu zmieniam na stałe swoje złe nawyki na dobre i przy okazji chudnę i dochodzę do mojej wymarzonej sylwetki :) To moje największe postanowienie noworoczne i życiowe. Wykupiłam karnet z przyjaciółką na siłownię na pół roku - już nic nie przeszkodzi mojemu diametralnemu postanowieniu w dążeniu do celu :) Życzcie mi powodzenia!! Mam za sobą dopiero 1 kg :D Ale motywację jak nigdy dotąd niebotyczną ;) Nareszcie...

Wiola, 24 lata

Pozdrawiam wszystkich odchudzających :)

Tak jak Kolega podchodze juz od przeszlo 10 lat do trybu mojego odzywiania. Codziennie do pracy tyram moje gary. Cale moje posilki biore ze soba i wiem co jem i co jest w srodku. Jem sniadanie, obiad i kolacje. Pomiedzy posilkami zostawiam 4-5 godzin przerwy. W tym czasie pije wode gotowana, herbate (bez cukru) . Na sniadanie 100 g chleba, maslo z jakims owocem lub platki owsiane  (30 g) z jogurtem i owocemlub bulke z dzemem. Obiad calkiem normalnie lecz bez sosow (oliwka). Na deser jakis budyn, czekolada czy i kawalek ( maly ) tortu lub owocowy biszkopt lub owoc, jogurt. Wieczorem ok. 18-19-tej warzywa gotowane a do tego ser lub wedliny czy mieso z indyka lub kury. Duzo pomiedzy posilkami pije ( przynajmniej 2 l wody). 2-3 razy w tygodniu uprawiam sport (1 x silownia, 1 x gymnastika, 1x szybgie chodzenie i yoga). Nie mam wrazenia, ze sobie cos odmawiam, ze jestem glodna. Niekedy sie zdarza, ze mam chec na cos slodkiego, pozwalam sobie na jakis maly batonik czy ciastko. I po tym jest spokoj. Organzim sie przyzwyczail do tego jedzenia. Tak schudlam 10 kg (moja kolezanka az 22 kg).  Na imprezy nie biore moich garnkow ;-). Ale jezeli po imprezie wracam do mojego stylu, organizm sie nie msci efektem jojo.

Zycze wszystkim chetnym do odchudzania duzo powodzenia!

OOoo Jaaa !!! :D 

Dokladnie robie to samo co Twoj kolega,naprawde...wlasnie tak do wszystkiego podchodze.

W poludnie poprzedniego dnia lub wieczorem siadam i ustalam sobie co bede jesc na drugi dzien,patrze co mam a czego nie jesli czegos mi brakuje ide to dokupic. Zawsze przy okazji dopelniam zapasy gdybym nastepnym razem nie miala czasu skoczyc do sklepu bo cos tam...gdy jest taka potrzeba szykuje sobie jedzenie przed wyjsciem gdzies bo wiem,ze nie bede miala czasu tego zrobic tam ,podobnie jak kolega,jakas salatka albo juz umyte i pokrojone owoce oraz warzywa , tez jakies musli lub jogurt.

Nie jadam kompletnie nic pomiedzy posilkami,jedynie pije wode lub zielona herbate zamierzam zaczac kupywac czerwona.Moje posilki regularnie jadam co 3 godziny i koncze ostatni posilek o 20 Potem same napoje (woda,ziel.herbata).Jest ich 5 w ciagu dnia,nawet jesli w niedziele moge sobie pospac dluzej to wstaje wczesnie i jem sniadanie tak jak kazdego dnia w tyg.Potem same napoje (woda,ziel.herbata)

Narazie jestem na cwiczeniu 2 razy w tygodniu bieganie po 40 minut ale chce jeszcze zaczac skakanke.

Odstawilam : ziemniaki,makarony,kukurydze,bialy chleb,bialy ryz i produkty podobnego typu.

Nie wiem skad sie wzielo we mnie tyle enegrii ,zeby z dnia na dzien wlasnie tak wygladalo moje odrzywianie,ale jestem bardzo szczesliwa bo czuje sie o wiele lepiej i jak narazie mam pewnosc siebie.

Bardzo pomogl mi Twoj Blog,dzieki niemu wszystko sie zaczelo :D 

Wiec dziekuje bardzo,czytam go z przyjemnoscia. 

Pozdrawiam wszystkich walczacych z kg :D 

 

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.