Silniejszy aromat, mniejsze kęsy
Nowe badanie opublikowane właśnie w Holandii sugeruje, że siła zapachu jedzenia wpływa na ilość, którą spożywamy. Oznacza to, że intensywność zapachu decyduje o wielkości nie tylko pierwszego kęsa, ale i kolejnych. Silny zapach powoduje, że kęs jedzenia jest mniejszy (kęs jedzenia w holenderskim badaniu opisany jest jako ilość jedzenia brana do ust za jednym razem).
Czy to oznacza, że to w nosie ukryte jest rozwiązanie, które pozwoli na skuteczniejsze odchudzanie się?
Tak naprawdę redukcja wielkości kęsa spożywanego na raz wywołana silnym zapachem nie jest wielka - to jedynie około 5-10% mniej jedzenia przy każdym "gryzie". Zazwyczaj jemy mniejsze kęsy kiedy dany posiłek nam nie smakuje lub kiedy go nie znamy oraz oczywiście, kiedy dociera do nas poczucie sytości.
Szczegóły badania
Sam rozmiar kęsa zależy od rodzaju jedzenia, które spożywamy. Holenderscy naukowcy przyjrzeli się w jaki sposób wzmocnienie zapachu wydzielanego przez posiłek wpływa na ilość jedzenia przyjmowanego przez nas z każdym kolejnym kęsem. Obserwowali oni 10 osób w wieku od 26 do 50 lat podczas jedzenia budyniu waniliowego. Eksperyment polegał na tym, że zamiast jedzenia przy stole, badane osoby posadzono na fotelach dentystycznych i podłączono do urządzenia, które za pomocą rurki dostarczało zapach bezpośrednio do nosa. Druga rurka dostarczała pożądaną ilość deseru bezpośrednio do ust.
Brzmi to jak scena z filmu science-fiction, a deser w takiej formie z pewnością nie sprawił badanym osobom zbyt wiele przyjemności, ale pozwoliło to naukowcom na dozowanie aromatu oraz ustalenie jak dużo deseru zostało zjedzone.
Badane osoby specjalnym przyciskiem dozowały ilość budyniu, który podowała im maszyna. Zapach dostarczany przez aparaturę różnił się w zależności od ustawień wybranych przez naukowców - losowo wybierali oni brak zapachu, słaby zapach lub silny, kremowy aromat. Smak deseru pozostawał bez zmian przez całe badanie.
Co to oznacza?
Jak już napisałem wcześniej, naukowcy odkryli, że zwiększenie aromatu powoduje spożywanie jedzenia w mniejszych kęsach. "Wielkość kęsa oraz kęsów po nim następujących uzależniona jest od siły zapachu wydzielanego przez jedzenie" - mówi doktor Rene de Wijk z Instytutu Żywności i Odżywiania z Uniwersytetu Wageningen w Holandii.
Wszystko fajnie, ale co to nam daje?
Daje dość dużo ponieważ mniejsze kęsy oznaczają najczęściej mniejsze doznania smakowe związane z danym rodzajem pożywienia. Nie oznacza to wcale, że jedzenie musi nam nie smakować, żebyśmy jedli go mniej. Zależność polega na tym, że zmysł węchu pozwala podświadomie nasycić się jedzeniem w równym stopniu co zmysł smaku i uzupełniają się one nawzajem.
Na przykładzie budyniu z eksperymentu doktor de Wijk tłumaczy, że jeżeli budyń ma silny aromat to wydaje się być gęstszy i bardziej kremowy przez co posiada więcej tłuszczu i kalorii - powoduje to, że zjemy go mniej i mniejszymi kęsami.
Z pewnością będziemy musieli jeszcze poczekać na dalsze publikacje związane z tym odkryciem, ale nie zaszkodzi trochę poeksperymentować już teraz - w końcu nie od dzisiaj wiadomo, że mocne przyprawy powodują, że zjadamy mniej. Teraz wystarczy pokombinować z silnymi zapachami i może uczucie sytości będzie przychodzić jeszcze szybciej. Dajcie znać, co o tym sądzicie!
Main menu
Najważniejsze artykuły
- Jak zacząć odchudzanie cz1 - nastawienie
- Jak zacząć odchudzanie cz2 - planowanie
- Jak zacząć odchudzanie cz3 - przygotowania
- Jak zacząć odchudzanie cz4 - jak wytrzymać na diecie
- Bilans energetyczny - główna zasada odchudzania
- Picie wody podczas odchudzania
- Ćwiczenia są niezbędne podczas odchudzania
- Biegam aby schudnąć
- Jak zacząć bieganie - stuprocentowa metoda na sukces
- Odchudzanie wymaga ćwiczeń aerobowych i anaerobowych
- Dlaczego notatnik pomaga w odchudzaniu
- Oto dlaczego trzeba jeść często i mało
- Sen jest niezbędny podczas odchudzania
- Co zrobić gdy dałeś plamę w odchudzaniu
- 100 powodów żeby schudnąć
Komentarze
Od dziś jem tylko mocno pachnące jedzenie - wędzone ryby, sery pleśniowe, cebulę, czosnek... :) Uwielbiam, serio :)
Tylko w pracy by mnie chyba na parapet wystawili :)
Komentuj