Minus dwa (choć to chyba tylko woda)

Autor

Krwawię pierwszy dzień, ale ból i cierpienie osładza mi słodki smak małych zwycięztw. Przede wszystkim udaje mi się jeść w miarę regularnie, co 3 godziny. Oczywiście nie liczę czasu ze stoperem w dłoni, ale czuję, że zaczynam kolejny posiłek, kiedy poprzedni został strawiony, a nie wtedy, kiedy jeszcze dymił ciepły w żołądku. Poza tym staram się chodzić na ćwiczenia. Dziś po zumbie wyglądałam jak zmiażdżony pomidor, a moją koszulką można było wyżymać, ale czułam moc cudownych endorfin. Co najważniejsze - po zajęciach nie boli mnie już całe ciało!!! Nie męczę się tak szybko i czerwona robię się dopiero po 30 minutach, a nie od razu:) Sukces!

Jak tak dalej pójdzie, będę miała silne, zdrowe i radosne ciało. Jak tylko schudnę trochę, zacznę znów chodzić na jogę, a w dłuższej perspektywie czasu - na basen. Może tenis... Wspinaczka? Tyle wspaniałych rzeczy na mnie czeka, muszę tylko cierpliwie na nie zapracować:)

Komentarze

Wpadłem w to mecisje przypadkowo i oniemiałem po tym jak przewertowałem kilka postów. Super blog, mocno podobają mi się posty. Dodałem do czytnika rss i oczekuję na kolejne artykuły.

Dzięki!:)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.