8 tydzień

Autor

Witam

Moje odchudzanie trwa nadal. Z większymi i mniejszymi sukcesami. Waga spada w dół, ćwiczenia coraz bardziej mnie rozwijają. Ogólnie czuje się świetnie.

Jako że przeszło już 1.5 miesiąca odchudzania to czas na pierwszą porażkę. Miała ona miejsce wczoraj. Wstałem i od rana miałem zły humor. Nie miałem w ogóle siły, żeby zrobić trening pompek o długim spacerze już nie wspomne. Do tego jeszcze zjadłem więcej niż powinienem. Miałem duże wyrzuty sumienia jak kładłem się spać. Postanowiłem, że dzisiaj będzie normalnie. Do końca nie było.

Wstałem, trzymałem dietę, ale pompek nie zrobiłem. Nie wiem czy to brak motywacji czy zmęczenie odchudzaniem i tym całym ćwiczeniem. Jednak nie poddałem się. Przed 17 wyszedłem z domu, żeby przypomnieć sobie dlaczego się odchudzam i po co to wszystko robie. Na początku nie chciało mi się. Chciałem wrócić do mieszkania włączyć serial i nie wychodzić z łóżka do następnego ranka. Ale nie mogłem.

Nie mogłem, bo przyznał bym przed sobą, że jestem słaby. Duma nie pozwala. Musiałbym przełknąć następną porażkę. Tyle, że po tylu latach walki z kilogramami mam już dość bólu gardła od przełykania porażek. Poszedłem. Po 30 minutach stwierdziłem, że byłem głupi nie robiąc tego wczoraj, bo to naprawdę daję frajdę. "Spacer" trwał tylko 3 godziny, ale jak wróciłem do domu czułem, że to jest to czego potrzebowałem, czyli się zmęczyć.

Limit porażek na ten miesiąc już wyczerpałem. W sumie to niechce dopuścić do następnej przed świętami Bożego Narodzenia, bo one zastąpią mi ze trzy, albo cztery porażki.

Ale nie żałuję, aż tak mocno tego dnia. On dał mi sporo do myślenia i wiem, że gdy następnym razem nie będę miał siły żeby walczyć z sobą, to przypomne sobie to co się działo gdy odniosłem porażkę. No i w sumie po 7 tygodniach walki, nawet Herkules chciałby odpocząć. Chociaż jeden dzień.

Cele na koniec roku 2012 pozostały takie same:

-ważyć ok 115 kg z 130 (obecnie 122,4, do zrzucenia 7,4)

-zacząć biegać ( narazie spacery, ze względu na stawy)

-dojść do ponad 20 pompek z 4 (ostatnio zrobiłem 10)

-pierwszy raz od ponad 10 lat podciągnąć się na drążku (na razie się nie udało)

Tak więc będę walczył dalej, bo nie po to to robię, żeby po niecałych dwóch miesiącach rezygnować. Wczoraj się potknąłem, ale nie pozwoliłem sobie upaść. Dziś ruszyłem dalej. Wszystko ma wady i zalety. Ale gdy następnym razem będę "miał ochotę się potknąć", przeczytam co tu napisałem i na pewno na to nie pozwolę.

Powodzenia

 

Komentarze

Posiadasz dużo dobrych chęci, masz realne cele do osiągnięcia. Trzymam za Ciebie kciuki!

Swietnie napisales, ja sie potykam i upadam czesciej jak ...  wstaje ale ..... probuje;)  jestem pewna , ze Ci sie uda osiagnac cel na koniec tego roku. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.