pierwszy dzien

Autor

Ok. To moj pierwszy dzien. 

Zacznijmy od tego ze .......poprostu sie spaslam. Waze w tej chwili chyba tylko 4 kg mniej niz w ostatni dzien ciazy. Dzieci mam 2 i zadne nie jest przyczyna mojego roztycia. Po kazdej ciazy latwiej lub trudniej ale dalo sie wrocic do wagi, problem polega na tym ze w ktoryms momecie gdzies miedzy pieluchami, halasem, bezsennymi nocami zagubilam siebie. Nie maialam tak jak to kobiety mowia ze oh przy dzieciach tyle bieganiny ze czlowiek nie ma czasu jesc. Owszem ja nie maialam czasu jesc jak normalny czlowiek wiec wzocalam cos w siebie co jakas chwile, a ze jestem lasuchem na slodkie najczesciej bylo to cos chrupkiego, czekoladowego-byle duzo. Do tego doszlo jeszcze jedzenie po godzinie 22 bo tylko wtedy moglam naprawde delektowac sie (jakies fastfoody). Mieszkam od kilku lat w grecji. Swego czasu przy obiedzie zajadalam sie glownie salatka a grecy sie ze mie smiali ze oni jedza koze a ja jem jak koza. swego czasu nie moglam patrzec jak zabieraja sie za pichcenie o 20 po to zeby zasiasc do stolu o 22. teraz jak widac sama zaczelam korzystac z nocnego zycia w sposob ktory jak sie teraz okazuje szybko odcisnal slad na mojej.........d..... sylwetce. hihhhi. Poprostu popuscilam wszelkie wodze jak chodzi o jedzenie, nie jem sniadan, malo owocow, dzuo slodkiego, jem po godzinach, nie pije wody, poprostu zaspokajam kazda moja zachcianke smakowa. gdzie mnie to zaprowadz. 

 

nie ma co chcialam jeszcze duzo pisac o tym ze schudlam dwa razy i roztylam sie znowu ale to nie ma sensu. najwazniejsze jest to co teraz.

To teraz chodzi mi po glowie juz bardzo dlugo, ale nie moglam sie zebrac, ciagle cos mi nie pasowalo, czekam na ten odpowiedni moment, klik, ktory mi da ta pewnosc ze tym razem dam rade. No i jakos czekam i czekam i doczekac sie nie moglam. Zniecierpliwiona, zaczelam szukac motywacji, no i tak trafilam tutaj. no i jestm. No i dzis minal moj pierwszy dzien.  i zyje. i nadzieja we mnie rosnie ze chyba dam rade. ze bede chciala sie postarac. ze schude

motywacje.......................:

-za miesiac wracam do pracy - musze zmiescic sie w uniform hihihi

-chce byc ladna  - twarz nie jest juz tylko okragla ale robi sie jak zapuchnieta, (podkrazone od wypchanych policzkow oczy). lubie byc ladna, dzieci tez mi zwracaja uwage (4 lateka szczera do bolu  "mamusiu jakos tak ostatnio jestes malo ladna", 6 latek juz delikatniejszy -"mamsi pusc wlosy- bedziesz ladniejsza )

-tak bardzo mi szkoda tych wszystkich ladnych ciuszkow ktore tylko czekaja zeby je wlozyc na siebie

- ciagle jeszcze pamietam jak seksi sie czulam szczupla i zgrabna, chcialabym tak znowu, czuc sie swobodna na plazy czy chocby w krotkich spodenkach

- logicznie = jak sie teraz nie opamietam to dokad mnie to zaprowadzi, bede tak rosla i rosla, co roku zmieniala garderobe i ....... do kiedy......dzieci beda mialy ze mna same klopoty zamiast wsparcie. 

- na dluzszy dystans motywacja bedzie tez to ze chcialabym poprostu z proznosci kobiecej pojechac do swoich rodzinnych stron raz na jakis czas i pozostawic po sobie pozytywne szepty a nie plotki - ale sie spasla

 

-niestety nie wymyslilam sobie jeszcze dobrej motywacji doraznej, na tu i teraz kiedy dopadac mnie bedzie slabosc choc moze sie okazac ze to tutaj wlasnie uda mi sie znalezc bata na siebie. Mam nadzieje ze niebawem bede mogla pochwalic sie jakimis sukcesami.

mam jednak nadzieje ze niebawem beda juz zauwazalne jakies wyniki i utrata ich bedzie moim 

Komentarze

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.