Pierwszy raz ;)

Autor

Witam serdecznie wszystkich forumowiczów :)

Nigdy jeszcze nie pisałem bloga, to jest mój pierwszy wpis, mam nadzieję, że moje wypociny będą dość lekkostrawne i pomogą zarówno mi jak i Wam w podtrzymaniu wysokiego poziomu motywacji. 

Pokrótce streszczę historię mojego życia i walki z kilogramami - od małego dziecka nie miałem problemów z apetytem i ze smakiem zjadałem wszystko co było mi podstawione, co dzięki zapobiegliwym Mamie i Babci skutkowało, że byłem lekko pulchnym dzieckiem ;) Muszę dodać, że jestem jeszcze z pokolenia, które większość wolnego czasu spędzało na powietrzu, jeżdżąc na wrotkach, rowerach, bawiąc się w klasy, czy po prostu biegając. Także kondycję pomimo moich nadprogramowych kilogramów miałem całkiem niezłą. Tak żyłem sobie dość błogo przez kolejne lata, kiedy to zacząłem liceum. Oddalone ono było od mojego domu jakieś 15km więc musiałem codziennie dojeżdżać, co połączone z dużą ilością nauki poskutkowało znacznym ograniczeniem aktywności fizycznej, a apetyt pozostał nadal taki sam. Obudziłem się z "ręką w nocniku" po maturze, kiedy przy wzroście 180cm ważyłem 130 kg!!! Popatrzyłem w lustro i powiedziałem dość!!! Zacząłem się odchudzać, bez planu, bez głowy i w 12miesięcy spadłem do 80kg. Stosowałem metodę NŻW. Jak widać efekty były całkiem niezłe. Niestety po takim wyniszczającym organizm procesie stało się to, czego się bardzo obawiałem - efekt jo-jo. Pomimo, że bardziej niż wcześniej dbałem o moje posiłki to jednak studenckie życie dołożyło swoje i po 5latach znalazłem się prawie w punkcie wyjścia - ważyłem 100 kg i to zaczęło mnie denerwować, zwłaszcza, że ubrania nie rosną i z jeansów 34 przeskoczyłem na 36, co bardzo mi się nie spodobało. 

Od stycznia odchudzam się . Robię to jednak zdecydowanie bardziej z głową - stworzyłem dietę redukcyjną, która bazując na moim zapotrzebowaniu energetycznym  i lekkim deficycie pozwala mi spaść 0.75kg na tydzień (troszkę mniej niż bezpieczne maksimum 1kg, ale wolę nie przedobrzyć jak za pierwszym razem). Bardzo pomaga mi programik na iPhone MyFitnessPal, czyli dzienniczek, w którym zapisuję co i ile zjadłem, a on oblicza mi kalorie i zawartość odżywczą posiłków. 

Dodatkowo wprowadziłem do mojego życia sporo ćwiczeń fizycznych, kombinację aerobów i anaerobów. Każdy dzień po przebudzeniu rozpoczynam lekkim rozruchem i małym zestawikiem ćwiczeń siłowych (przysiady bez obciążenia, wypady na boki, odwrotne pompki, klasyczne pompki, pompki w wąskim chwycie, unoszenie klatki piersiowej leżąc, spinanie mięśni brzucha, spinanie skrętne). Staram się conajmniej trzy razy w tygodniu przez godzinę biegać lub grać w tenisa. 

Efekty są bardzo dobre, straciłem około 12.5 kg, czuję się lepiej, wyglądam lepiej, ubrania zaczynają na mnie wisieć, ale o to właśnie chodzi xD

Kolejnym elementem, który wprowadziłem jest zestaw ćwiczeń Insanity Workout przygotowany przez Shaun'a T. Zgodnie z nazwą jest to szalony program, który wznosi nas na wyżyny naszej wytrzymałości, a wręcz każe nam sięgnąć jeszcze wyżej. Ćwiczenia ciekawe, urozmaicone, nie potrzeba żadnych hantli, czy innych przyrządów, nasze własne ciało jest obciążeniem :) Jestem już tydzień w tym 60 dniowym cyklu i muszę powiedzieć, że dostrzegam naprawdę wielką poprawę - zarówno wytrzymałości, wyglądu, jak i twardości moich muskułów :D

Uffff troszkę się bardzo rozpisałem, ale obiecuję, że następne wpisy będą krótsze :) Cel 75kg, przy ładnie wyrzeźbionym ciele jest w zasięgu ręki xD Mam nadzieję, że dzięki Insanity spalę więcej sadła i już w sierpniu na urlopie będę mógł zaprezentować nowego, lepszego mnie :)

Pozdrówki ;)

Komentarze

jeeej... ja nie mogę się zmobilizować do ćwiczeń, takich że aż leje się pot! wszystko przedemną, bo zapisałam się za zumbę, zapłaciłam - więc chodzić musze! :P jeszcze tylko kupię buty:) powodzenia w Twoim odchudzaniu!! nic tak nie motywuje jak widoczne efekty ! Kaś

Hehe najtrudniej jest się przełamać... Po tygodniu, dwóch, kiedy ciało powoli się zaczyna adaptować do narzuconych mu obciążeń, po każdym takim wyczerpującym treningu czuje się wyłącznie satysfakcję i przyjemność :) Neuroprzekaźniki działają lepiej, ciało produkuje dopaminę, od sportu można się uzależnić tak samo jak od jakiś dragów ;)

Kasiu życzę powodzenia w Twojej zumbie, buty kupuj czym prędzej i baw się dobrze! :) Zobaczysz - spodoba Ci się xD

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.