przełamywanie granic

Autor

kim

Chciałabym się podzielić pewnymi spostrzeżeniami, które zaobserwowałam. Nie są one zbytnio odkrywcze, ale są moje ;)  

Kiedyś, zanim miałam problemy z kolanem, co mnie wyłączyło z biegania na około pół roku, potrafiłam przebiec najwyżej 15 minut. Byłam wtedy zmęczona, sapałam i ciężko mi się oddychało. Ale biegłam i za każdym razem robiłam minimalne postępy. Każda dodatkowa minuta była dla mnie obciążeniem, a w ciągu pół roku udało mi się zwiększyć dystans z 4 minut ciągłego biegania na 15, może 16 minut. Przychodziłam do domu cała zmęczona i z kompletnym brakiem sił. 

Teraz jak patrzę wstecz z perspektywy czasu, wydaje mi się, że mogło to być spowodowane moją niedoczynnością, ponieważ jeszcze wtedy nie brałam tabletek i się na nią nie leczyłam. Każdy lekarz u którego byłam chciał mnie wysłać do dietetyka, jak mu mówiłam o swoich problemach z nadwagą i kiepskim samopoczuciem. Jeden nawet mi przepisał lekarstwa przeciw depresji ;)  No, ale nie ważne ;)

Istotne jest to, że po półrocznej przerwie w bieganiu, zakochałam się w tym sporcie :) Zakochało się w nim również moje ciało, które przesało się buntować na myśl o kolejnym wysiłku związanym z bieganiem. 

W ciągu tygodnia, dosłownie tygodnia, zrobiłam niewiarygodny postęp. W poniedziałek przebiegłam 10 minut, ponieważ chciałam się dostosować do planu chyba 14 tygodniowego. Jednak stwierdziłam, że bieganie 10 minut już mnie w ogóle nie męczy, więc w czwartek zrobiłam 30 minut, natomiast w sobote 45 minut !!!!! Wyszło to około 4-5 km, a może nawet 6km. Sama nie wiem ile, bo biegłam po nieznanych dla mnie terenach ;) W pewnym momencie stwierdziłam, że po co mam iść do domu, skoro mogę biec i będzie to o wiele szybciej ;D Przecież chodzenie jest takie nudne. 

Moje ciało przyzwyczaiło się już do biegania i nie buntuje się z każdą kolejną minutą. A raczej stwierdza, co to jest kolejna munuta :) Myślę, że w następnym tygodniu uda mi się przebiec całą godzine i zrealizuje trase 7,5 km na którą się tak napaliłam ;D A moje marzenie o 10 km staje się bardzo, bardzo bardzo realne :) 

I jeszcze jedno, schudłam 2 kg w ciągu tygodnia. Sama nie wiem jak to możliwe, ponieważ w ogóle nie skupiałam się na jedzeniu. Jedynie co zrobiłam, to zamieniłam makaron i chleb na żytni :) 

Wydaję mi się, że każde ciało potrzebuje czasu na przestawienie się i zaakceptowanie nowej sytuacji. Jest taki moment w każdym organizmie kiedy to kolejny dzień czy kolejna minuta już nie sprawia problemu i nie wymaga aż tak dużego wysiłku. Natomiast gdy przekroczymy granice naszego starego ciała i przywitamy nowe Ja, wtedy z każdym dniem będziemy dumniej wkraczać w życie, a wyzwania nie będą obciążeniem, a jedynie okazją do realizacji siebie :) 

Komentarze

Przeżyłam dziś coś podobnego - ja ćwiczę z płytą dvd  w domu. Podzielona jest ona na rozgrzewkę i 5 różnych treningów po 15 minut każdy. Treningi total-body, więc w każdym ćwiczeniu pracuje niemal całe ciało:), na koniec rozciąganie. Zawsze robiłam rozgrzewkę i dwa treningi, plus rozciąganie. A dziś nie dość że zrobiłam cztery treningi to były one dokładniejsze niż zwykle. Czułam dumę i radochę.

:)

Podoba mi się to,co napisałaś: "natomiast gdy przekroczymy granice naszego starego ciała i przywitamy nowe Ja". Trochę literacko, ale do mnie przemawia :) Dzięki za dobrą myśl!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.