Motywacja jest przereklamowana?

Motywacja jest przereklamowana?

Dziś chciałbym rozpocząć dyskusję na temat motywacji do odchudzania. Zastanawiam się już dość długo nad jej udziałem w odchudzaniu i wpływem na rezultaty. Wbrew pozorom dyskusja wcale nie jest taka prosta. Mam na motywację do odchudzania kilka różnych poglądów, które w pewnym sensie trochę sobie przeczą..., ale z drugiej strony uzupełniają się.

Dziś pierwszy pogląd:

Motywacja jest troszkę przereklamowana

Do tego wniosku w pewnym sensie doszedłem w zeszłym tygodniu, ale potrzebowałem trochę czasu, aby go dobrze przemyśleć.

Otóż więc w zeszłym tygodniu w niedzielę obudziłem się w niespecjalnym nastroju, z lekkim bólem głowy po parapetówce u znajomych. Zupełnie niefartownie akurat na ten dzień przypadało bieganie i na dodatek pompki (ostatnio próbuję wykonać program 100 pompek). Oczywiście nie miałem ochoty ani na bieganie ani na pompowanie a raczej na zimną pepsi i coś naprawdę tłustego. Pomimo tego około 14stej padłem na podłogę i wycisnąłem wszystkie serie cyklu 26-30 pompek. Potem zebrałem się i poszedłem biegać. Pierwsze 20 minut zupełnie do kitu - potem lepiej, ale daleko do tych dni, w które nogi same mnie niosą. Bez względu na to jednak nie przestałem i wyrobiłem całą normę.

Wracając do domu czułem już dość dotkliwy głód (wolę biegać bez pełnego brzucha). Po drodze przeszedłem koło budki z hamburgerami i zapiekankami, z której doleciał mnie zapach frytek i czegoś smażonego - aż zaburczało mi w brzuchu. Zaciągnąłem się nawet porządnie zapachem, ale twardo przeszedłem obok. Zaszedłem jeszcze do sklepu kupić parę rzeczy na obiad i tylko popatrzyłem się przez chwilę na eklerki i kremówki, które uśmiechały się do mnie zza szyby. Pomyślałem sobie nawet jakie byłyby dobre, ale myśl o ich kupnie nigdy nie zagościła w mojej głowie.

Co motywacja ma do tamtego dnia?

Chyba niewiele. Ani biegania ani pompek nie zrobiłem z powodu jakiejś specjalnej motywacji do odchudzania. Nie kupienie ciastek w sklepie również nie było spowodowane głęboką wewnętrzną motywacją osiągnięcia szczupłej sylwetki i kratki na brzuchu. Przez większość tamtego dnia byłem zupełnie zdemotywowany do robienia czegokolwiek i jeśli mam być szczery, najchętniej zjadłbym dużą pizzę i doprawił kremówką albo dwiema a potem zaszył się pod kołdrę i nie wychodził. Wszystkie obowiązki osoby na diecie wykonałem prawie mechanicznie - „bo tak trzeba". Tak jak w poniedziałki rano wstajemy do pracy czy szkoły, czy codziennie myjemy zęby - raczej bez specjalnego przekonania, a jedynie ze świadomością, że trzeba.

Przeanalizowawszy swoje postępowanie stawiam więc pierwszą tezę:

Motywacja nie jest kluczem do odchudzania

Dla osoby otyłej, która podjęła decyzje o odchudzaniu, regularny ruch jest niezbędny a kremówki są raczej zakazane. Wszystko jest proste i wiadome, trzeba tylko robić właściwe rzeczy. Motywacja, jako silne uczucie spływające na nas skądś nie jest potrzebna. Ba - takie uczucie jest wręcz niebezpieczne, bo jak większość silnych uczuć i fascynacji raczej przeminie, a wtedy trudno będzie się nam rano zebrać, wdziać trampki i wyskoczyć na trasę.

Tak naprawdę każdy z nas, ma już całą motywację. Każdy dobrze wie dlaczego chce schudnąć i jaką cenę będzie musiał zapłacić jeśli pozostanie gruby lub utyje jeszcze bardziej. Jeżeli zacząłeś w zeszłym tygodniu biegać, to przecież powody, dla których to zrobiłeś w tym tygodniu są nadal aktualne. Uczucie początkowej ekscytacji, często mylone z motywacją, musi zniknąć tak jak niknie ekscytacja nową szkołą albo nową pracą, czy nową parą butów, spodniami lub sukienką.

Przyjrzyjmy się przykładowi pracy albo szkoły. Osób, które tak uwielbiają swoją pracę albo szkołę, że chodziłyby do niej dla czystej przyjemności nawet gdyby nie musiały, jest naprawdę mało. Z resztą nawet jeśli je lubimy to i tak często zdarzają się dni, kiedy wolelibyśmy zostać w domu albo gdy jest ładna pogoda pójść na spacer, rower albo nawet pojechać na wakacje. Większość z nas jednak chodzi do pracy raczej regularnie. Nie dlatego, że to jakoś szczególnie lubi, ale dlatego, że to pomaga nam osiągnąć coś dla nas wartościowego - bezpieczeństwo finansowe, spełnienie zawodowe, możliwość spełnienia marzeń.

Podobnie jest z myciem zębów - myjemy regularnie, bo wiemy, że dzięki temu będą zdrowsze a nie dlatego, że uwielbiamy wisieć nad zlewem z pianą w buzi. Nie porzucamy mycia zębów na kilka miesięcy bo akurat przeszła nam ochota.

Z odchudzaniem jest tak samo - jeśli chcesz być szczupły i zdrowy musisz zdrowo jeść i się ruszać regularnie bez względu na to czy akurat czujesz motywację czy nie. Świetnie ujęła to Stella w komentarzu do postu o sposobie na rozpoczęcie biegania:

Jeśli zastanawianie się nad tym czy iść pobiegać czy nie zajmuje ci więcej czasu niż bieganie, to daj sobie spokój, bo nic z tego nie będzie. A więc nie zastanawiam się. Po prostu zakładam buty i biegam.

Umysł ludzki jest tak przemyślnym wynalazkiem, że całkiem skutecznie manewruje i oszukuje sam siebie. Jeśli będziesz więc chciał znaleźć wymówkę, żeby zjeść całą czekoladę, to ją znajdziesz. Jeśli będziesz chciał wytłumaczyć sobie dlaczego dziś nie biegasz to będziesz umiał. Moment, w którym patrzysz na trampki i zaczynasz szukać w sobie motywacji, żeby pójść biegać jest z reguły momentem, w którym już przegrywasz walkę z samym sobą. Powinieneś po prostu pójść i pobiegać. Myślenie nie ma nic do tego. Podjąłeś już decyzję kiedy poszedłeś biegać pierwszy raz, ba - kiedy kupiłeś trampki! Po co rozważać całą sprawę za każdym razem od nowa? Chyba tylko po to żeby się wykręcić z biegania.

Podsumowanie

Podsumowując, szukanie motywacji może mieć sens na początku, aby przełamać swoją bierność i rozpocząć odchudzanie albo zwyczajnie dla przyjemności potwierdzania, że idziemy w dobrą stronę. Jeśli jednak już zacząłeś, po prostu się odchudzaj - jedz zdrowo i ruszaj się. Czerp z tego przyjemność i ciesz się, ale nie patrz za bardzo na motywację. Jeśli akurat się nie cieszysz i nie czujesz motywacji, i tak kontynuuj. Nie przerywasz chodzenia do pracy, gdy tracisz motywację. Nie przestajesz myć zębów, bo akurat taki masz humor. Brak motywacji jest wymówką do porzucenia odchudzania, a nie przyczyną porażki.

Kłopot z tą tezą

Jedynym kłopotem z całą tą tezą jest to... że nie do końca działa w praktyce. Gdyby działała, wszyscy po prostu odchudzaliby się i byli szczupli. Utrzymanie się na diecie okazuje się jednak o wiele trudniejsze - nie wystarczy wiedzieć. Pomimo całej naszej wiedzy i oczywistości tego, że odchudzanie wymaga konsekwentnego podejścia i regularnego ruchu, wszyscy potrzebujemy wsparcia i musimy się motywować, aby nie zejść na manowce słodkich kremówek i wygodnej kanapy. Ja aby utrzymać motywację piszę tego bloga. Wielu z was opisuje swoje historie w komentarzach. Wspieramy się tu nawzajem aby osiągnąć sukces a i tak czasem nie jest łatwo.

Tak więc jak napisałem na początku, jest jeszcze druga strona medalu -  Motywacja jest jednak potrzebna a nawet niezbędna do odchudzania, co trochę przeczy całemu powyższemu wywodowi, ale nie do końca. O tym jednak w następnym poście.

Tymczasem czekam na wasze opinie.

Pozdrawiam!

Komentarze

Witam po raz pierwszy :) Myślę, że Twoje spostrzeżenia są słuszne. Moim zdaniem motywacja ma dwa filary: emocje i rozum. Emocje, to wszystko co "chcę, muszę", związane są z "nakręcaniem się" pozytywnie do odchudzania i są zmienne w czasie i zależne od okoliczności - jak wszystkie emocje. Natomiast filar "rozumowy" warto mieć trwały i niepodatny na wpływy z zewnątrz. Rozumowy, czyli fakty niepodważalne do których możemy się odwołać: jabłuszko zdrowsze niż eklerka, moje stawy wolą dźwigać 20 kg mniej, biegnąc spalę wczorajszą kolację ze znajomymi itd. Ten filar rozumowy pozrwala nam przetrwać w chwilach spadku morale. pozdrawiam

ja bym się w 100% z tym nie zgodził wiadomo, że po jakimś czasie wszystko się jakoś tak wbija w nas jak już wspomniałeś o myciu zębów-pamiętasz lata dzieciństwa, kiedy to rodzice dbając o nas kazali nam myć zęby-powiedzcie mi czy ktoś to lubił ale po jakaś 2 tygodniach to się wbiło w rutynę i nawet się nad tym niezastanawiając idziemy to zrobić i tutaj jest nam potrzebny jakiś silnik napędowy-czyli coś co nas pobudzi do działania-i (wg. mnie) to jest motywacja ja widząc swoje postępy w bieganiu zacząłem to lubić i co??-teraz gdy nie biegnę 2-3 dni to już mi tego brakuje-wbiłem się w to, ale początki były trudne nic tak nie motywuje jak postępy

trochę informacji o moim odchudzaniu- czuje się znacznie lepiej schudłem 1 kg od 1 marca, spodnie ze mnie spadają- po prostu czuję że chudnę :-)

Autor ma rację. Wszelka motywacja to tylko zapłon. A potem silnik musi juz sam chodzić, chodzić, chodzić. Jeżeli motywacją jest "zmieścić się w spodnie sprzed 5 lat", to gdy się osiągnie ten cel - to co wtedy? Będąc "pijanym sukcesem" łatwo się zapomnieć i zaprzepaścić osiagnięcia. Zdrowy tryb zycia powinien stać sie drugą naturą.

Ja znalazłam tę stronę w dwa i poł miesiaca od rozpoczęcia odchudzania. Punktem zwrotnym była Wigilia. Przed kolacją, a więc prawie że na czczo, ważyłam... 67,80 kg (przy wzroście 168cm). Załamałam się. Dżinsy opinały mi się na udach, brzuch sie wylewal. Od 1 stycznia zawzięłam się. Kupiłam stepperek. Zaczęłam liczyć kalorie, prowadzić zapiski co i ile zjadam. Nie jem rzeczy tłustych, słodkich, sztucznych i mocno przetworzonych, sama przygotowuję lekkie, zdrowe posiłki. Codziennie na stepperku wydeptuję ok. 500 kcal. Bilans wychodzi mocno ujemny. I.... Dziś rano na wadze - 59,50 kg!!!

Czuję się świetnie - lekko, zdrowo, energicznie.

Nie wiem, ile jeszcze chcę schudnąć. 2-3 kg? A potem to już tylko pilnować wagi... Muszę obmyślic jakąś strategię na to, żeby nie dać się ponieść euforii.

Ja też witam po raz pierwszy!!! ;) W pełni zgadzam się z Twoim zdanie Catta. Ja właściwie odchudzam się od początku tego roku... mam 184cm wzrostu i ważę w tej chwili 82 kg... schudłam już 5 na szczęście. Filar rozumowy jest najważniejszy bo pozwala Ci zapanować nad emocjami, gdy np. baardzo masz ochotę na coś słodkiego. Ja staram się jak mogę, ostatnio zaczęłam biegać (mam blisko bieżnię, na razie 1km, tempo w miarę szybkie) ale mam zamiar zastosować się do programu biegów przedstawionego tutaj ;) Bardzo często zaglądam na Twojego bloga i daje mi on dużo siły i motywacji właśnie, że jeżeli możesz Ty, to i ja też ;) Moim celem jest 75 kg, mam nadzieję, że się uda. Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie Admina :)

Ja uwazam, ze wszytko znajduje sie w naszym umysle i tylko od nas zalezy 'jaka droge wybierzemy'. Najwazniejsze to poprostu zaczac, przelamac sie i potem to juz jakos z gorki, chociaz czasami jakies drobne zalamanie nastepuje. Wtedy tez bardzo przydatne sa afirmacje;)) Zapraszam do mnie na bloga, napisze go ponownie http://nasty-girl.blog.com/ opisuje w nim kazdy dzien z mojej glodowki, ktorej niedawno sie podjelam i mam nadzieje, ze sie powiedzie;) Zapraszam wiec do mnie xD

Sformułowania w twoim wpisie, Macieju, zastrzeliły mnie swoją trafnością i oczywistością. Oczywistością, na która nie wpadłam, trzeba dodać. Tyle się mówi o motywacji i w zasadzie nikt nie kwestionuje jej zasadności. Owszem, ważna jest w momencie podjęcia decyzji, ale potem w krytycznych chwilach jest w zasadzie bezużyteczna. Powtarzanie sobie tej samej mantry” będę super wyglądać w bikini”, „kupie sobie dżinsy w mniejszym rozmiarze” NIE DZIAŁA. Bo w pewnym momencie ja mam w nosie te bikini, te dżinsy, nawet to wesele, które mnie czeka itp. Ale pójdę na fitnes BO TAK TRZEBA, nie zjem tabliczki czekolady BO JUŻ JEJ NIE JEM ( nie dlatego, że jestem na diecie, tylko dlatego, że zmieniłam nawyki żywieniowe i już) !

Po jakimś czasie wyrabia się w sobie taki automatyzm działania: przy wybieraniu wieczornej lub weekendowej rozrywki (bieganie, czy film, spacer z mężem, czy piwo?) i artykułów spożywczych w sklepie (te zdrowsze, chudsze, mniej przetworzone), czytanie etykiet, że to jest po prostu naturalne i CUDOWNE.

Pozdrawiam i życzę sukcesów wszystkim czytelnikom i autorowi tego bloga

Wg mnie motywacja jest bardzo ważna, bo od niej zależy, czy będziemy odnosić sukcesy. Ja lubię i popieram hasło, które mnie motywuje: "Nie rezygnuj z czegoś, tylko dlatego, że wymaga to czasu. Czas i tak minie." Kiedyś na swoim blogu też opisałam jak się motywować, może nie w tak szeroki sposób jak autor tego wpisu, ale też skutecznie: http://blog.mmo.pl/?p=71

PS. Podoba mi się ten blog - będę tu zaglądać. Pozdrawiam

Niedawno (Thomas Edison) pisałem o wytyczeniu sobie celu do którego należy dążyć. Moim celem było przebiegnięcie półmaratonu w Warszawie 29marca. Był to mój debiut. Uważam że bardzo udany gdyż mimo kolki od 3km do 15km ukończyłem półmaraton w dobrym stanie ciała i ducha w czasie 2:00:06 netto. Trenując do osiągnięcia tego celu pozbyłem się wielu zbędnych kilogramów i zanieczyszczeń z ciała. Nie zmieniłem praktycznie diety. Jadam kebaby, kiełbasę z grilla i pijam Coca cole. Co więcej nie ważę się praktycznie w ogóle. Ale to co najważniejsze to czuję że chudnę. Być może lepiej by to szło gdybym faktycznie zmienił styl odżywiania jednakże jestem strasznym smakoszem pod tym względem. W momencie przekroczenia mety kiedy dostajesz koc na plecy, powerade do ręki i medal na szyję czujesz ogromną ulgę. Uśmiech Ci się szczerzy jakbyś wygrał w Lotka. Nie dalej jak 5 godzin po zakończeniu biegu postanowiłem że biegnę w maratonie. Przebiegnięcie półmaratonu wprawiło mnie w stan zwyżkowej motywacji, od paru dni nie myślę o niczym innym. Wyszukałem już plan treningowy i rozpocząłem jego realizację. Reasumując. Postawić sobie cel nieco inny niż zakładany. Każdy zakłada żeby schudnąć do 80kg czy jakoś tak. Nie mam danych statystycznych ale niewielka część tych osób stawia sobie następny cel jakim jest utrzymanie tej wagi co wiadomo jak się zazwyczaj kończy. Ja mam inną teorię, postawić sobie cel główny inny a przy którym zakładane kilogramy też będą ubywać. Nie patrzeć na wagę codziennie. Znaleźć dla siebie sport. Rower, bieganie, basen, tenis cokolwiek. Cieszyć się tym sportem i nie mieć w zamyśle czegoś takiego że muszę iść pobiegać bo tak właśnie schudnę. Odstawić to na drugi plan. Dzięki temu macie nie tylko większą przyjemność z biegania ale i większą motywację. pozdrawiam

gratulacje dla Krzysia (realnego)-dokonałeś to do czego dążyłeś, czyli to co ja też próbuje zrobić muszę się pochwalić, że waga mi już zleciała o 4,5 kg ubrałem się w spodnie sprzed roku które już były na mnie za małe i przeżyłem szok-były za duże co do biegania- bardzo chciałbym pobiec w jakimś maratonie lub półmaratonie, ale niestety w moim mieście, ani w promieniu 50 km nic takiego nie organizują, a wielka szkoda odezwe się za jakieś 2 tygodnie, po świętach czy udało mi się je przetrwać bez przybytku tkanki tłuszczowej Krzysiu- dąż wytrwale do celu pozdrawiam, Bartek

Krzysiu - Macieju:

Wielkie, wielkie gratulacje za półmaraton!

PS. Czy jednym z celów nie mogłoby być też częstsze dodawanie notek na bloga? ;) Motywują mnie! Innych na pewno też :)

Ago: Krzyś realny to nie jest Krzyś- Maciej. Krzyś realny jest takim samym czytelnikiem jak Ty. Poza tym zapewne prędzej byś o półmaratonie przeczytała w poście niż w komentarzu ;p pozdrawiam

Dziekuję :* Jutro po prostu bedę biec a nie myśleć czy iść biegać. Może w końcu wejdzie mi w krew, bo schudnięcie nie dało dużo. Idealną wagę według siebie dla siebie już mam... Ale trzeba ujędrnić i wymodelować...

hehe to Krzyś to to sama osoba co Maciej?? hyhy wybaczcie że pytam, ale czytuję tego bloga i dalej nie wiem :-) Masz dwa imiona prawda?? sorka za moją głupote, pzdr

Do Kasi! Tak! Krzyś ma naprawdę na imię Maciej... W jednym z postów jest wyjaśnienie ale dokładnie nie pamiętam w którym. POZDRAWIAM!

"Jeśli będziesz więc chciał znaleźć wymówkę, żeby zjeść całą czekoladę, to ją znajdziesz."taaa z zycia wziete:/

Wczoraj przeżyłam kryzys, bo musiałam sie oprzeć wielkiej paczce Laysów i właśnie czekoladzie... ale postanowiłam sobie że mój żołądek nie będzie mną rządził, tylko umysł i silna wola.ciężko było, zjadłam więc kilka śliwek popijając czerwoną herbatą i ochota na frykasy mi przeszła. Pozdrawiam wszystkich odchudzających się i życzę wytrwałości !

ZŁOTE ZASADY PRZYDATNE PODCZAS ZDROWEGO ODCHUDZANIA :

1). Wyeliminować całkowice białe pieczywo (chleb, bułki, drożdżówki) a także produkty z białej mąki, (kluski, makarony, itp) i zastąpić je pełnoziarnistym, nieoczyszonym z ziaren i otrąb - zawiera węgląwodany dające energię, a poza tym jest żródłem błonnika i działa "czyszcząco" na układ pokarmowy. 2). Pić dużo wody mineralnej, która oczyszcza organizm z toksyn, jeśli ktoś nie lubi wody może pić np. herbatki owocowe, warto również sięgnąć po czerwoną herbatkę -nie więcej niż 3,4 filiżanki dziennie, gdyż przedawkowanie może wypłukiwać wapń z organizmu, herbatka ta ma ponoć właściwości odchudzające. 3). Absolutnie zero alkoholu - to jedno z największych żródeł tzw. "pustych kalorii". 4). Koniec ze słodyczami, zamiast tego świeże owoce - zawierające witaminy i składniki mineralne, a także są źródłem błonnika, gdy bierze ochota na coś słodkiego, można też sięgnąć po suszone owoce, ale trzeba pamiętać że owoce również zawierają fruktozę (cukier owocowy) i NIE NALEŻY SIĘ NIMI OBJADAĆ!!! 5). Kolejna zasada - Zero smażonego - śmażone wzbogaca się o ok. 80% tłuszczu z patelni, a przecież nie o to nam chodzi. Lepiej gotować, lub piec w piekarniku. 6). Wzbogacić swoją diete o świeże warzywa, zawierają wiele cennych witamin, a do ich smaku łatwo sie przyzwyczaić. 7). W miarę możliwości jeść jogurty - posiadają dobroczynne bakterie, usprawniające nasz układ pokarmowy, poza tym są świetnym źródłem białka. 8).Zrezygniować z wysokokalorycznych sosów, przystawek itp. 9). Nie dosładzać napojów, a także wyeliminować z diety napoje typu "fizzy" - gazowane. 10). Jeść małymi porcjami - 5 posiłków rozłożonych równomiernie w ciągu dnia. 12). Wybierać raczej odtłuszczone produkty, zawierające mniejsze ilośći kcal. 13). I oczywiście POSTAWIĆ NA AKTYWNOŚĆ FIZYCZNĄ, wg własnych upodobań, ja np. zgodnie z zaleceniami Krzysia, biegam co drugi dzień po 50 minut. Przed biegiem, należy przeprowadzić solidną rozgrzewkę, pozwalającą na rozgarznie wszystkich partii mięśni. Dobrze jest wykonywać ćwiczenia anaerobowe codziennie. 14). Wysypiamy się - jak wspomniał Krzyś minumum 7h snu na dobę.

to wszystko juz znam i staram sie stosowac ale dobrze ze sie o tym pisze jestem wzrokowcem lepiej zapamietam :D:D:D a tak naprawde wiedza to jedno ja mam duzy problem aby utrzym,ac to wszystko ale to glebszy problem...jedyne czego nie wprowadzilam to sen:/ spie bardzo malo po 4h no ale nie mozna miec wszystkiego pozdrawiam :)

Chcesz zmiany o której zawsze marzyłeś?
Nie wiesz jak zacząć?
Sięgnij po najprostsze rozwiązanie w Internecie !
www.igortreneronline.pl
I odchudzanie staje się proste jak nigdy dotąd.

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.