Jak to się stało że tak utyłem?

Jak to się stało że tak utyłem?

Doszedłem do wniosku, że to będzie wartościowy post. Może być dobrą przestrogą, albo lekcją żeby uważać na siebie od samego początku i odchudzać się mądrze.

Motylem byłem, ale utyłem

Ja na przykład, jeszcze mając 15 lat byłem zupełnie szczupły. Ważyłem wtedy właśnie 80kg a wzrost już miałem183 – czyli praktycznie idealnie. Byłem bardzo aktywny sportowo – grałem w piłkę nożną, jeździłem na rowerze, łyżwach i uprawiałem masę innych sportów. Jeszcze nawet w liceum uprawiałem wspinaczkę skałkową co wymaga dużej kontroli wagi – każdy kilogram jest ważny, kiedy wisisz na jednej ręce.

Przez cały ten czas jadłem bardzo dużo. Pamiętam jak potrafiłem sobie zrobić 3 bułki (6 kanapek) z przyprawionym twarogiem albo zjeść dwa opakowania wafelków familijnych. Ba, nawet mi się zdarzało zjeść całą białą czekoladę popijając pepsi – pamiętam swój uśmiech na twarzy gdy to robiłem. Nie tyłem jednak – ruszając się codziennie przy wszystkich sportach, które uprawiałem spalałem ogromne ilości kalorii. Pod koniec 3 klasy liceum ważyłem może z 82kg.

Tycie – start

Moje tycie zaczęło się zupełnie niewinnie. W czwartej klasie przygotowywałem się do matury i egzaminów na studia. Siedziałem popołudniami w domu i ślęczałem w książkach. Wiem wiem… teraz też bym się nie uczył aż tyle, ale wtedy byłem strasznie przejęty i chciałem zdawać na psychologię, gdzie co roku było 18 chętnych na jedno miejsce. Uczyłem się więc zawzięcie. Nie wiem co tkwi w nauce ale na pewno pobudza ona apetyt – jadłem więc również porządnie. Studia rozpocząłem ważąc 85 – nadwaga na tyle mała, że jeszcze nie za bardzo zauważalna.

Studia były początkiem moich prawdziwych kłopotów z wagą. Nieporęczne rozłożenie zajęć, które nawet na studiach dziennych często odbywają się po południu powodowało, że nie miałem za bardzo okazji uprawiać na serio żadnego sportu – wiem wiem tylko wymówki… Prawda jest inna – zacząłem palić.

Palenie nie pomaga

Muszę napisać odrębnego posta na ten temat, ale palenie wg. mnie powoduje że łatwo jest przytyć. Paląc paczkę dziennie, jak to miałem w zwyczaju, wyniszczamy swoje zdrowie wystarczająco dobrze, żeby uprawianie sportu przestało być przyjemnością a stało się drogą przez mękę. Tak więc po pół roku intensywnego palenia, moje aktywności sportowe spadły do zera. Uprawiałem natomiast zawody w piciu piwa na czas i ilość – tak życie studenckie było dobre :) Dodatkowo po pierwszym roku dostałem stypendium – mój pierwszy równomierny dopływ gotówki w życiu. Długie godziny na uczelni przeplatałem więc chodzeniem na piwka, kebaby, pizze i inne takie – stołówki studenckiej, przynajmniej u nas, raczej nikomu bym nie polecił.

Na studiach zorientowałem się, że tyję. Podejmowałem też pierwsze próby odchudzania i ruchu dla zrzucenia wagi. Zdecydowanie jednak brakowało mi wiedzy. Zamiast jeść zdrowo, głodziłem się. Potrafiłem nie jeść cały dzień a by wieczorem wchłonąć wielką pizzę, albo dwie… Nieregularnie próbowałem się ruszać albo ćwiczyć. Nie wiedziałem jednak, które ćwiczenia są dobre i ile. No i paliłem. Wyobraźcie mnie sobie – wybiegam z domu, pięknie wbiegam do parku, za zakrętem wyjmuję z dresów paczkę i odpalam – to tyle biegania na dziś… nie za świetnie. Wszystkie te moje wygibasy na studiach doprowadziły mnie do wagi 95kg. Poza tym skromnym elementem, był to jednak piękny czas.

Ach w pracy

Reszta jest prosta. Poszedłem do pracy – siedziałem na tyłku 10-12 godzin dziennie (tak, tak – tyle pracowałem). Rano śniadanie, 12 – lunch, 21 duży obiad i spać. Zero ruchu. Jak zacząłem mieszkać sam, to już w ogóle było słabo. Nie mając czasu gotować (wracałem ok 20 do domu), w drodze zamawiałem coś na wynos tak, że jak dojeżdżałem do domu, to pan mi akurat przynosił. Na efekty nie musiałem za dużo czekać. Dwa lata – 10kg.

Oczywiście też próbowałem walczyć, ale bardzo słabo. Tu poszedłem biegać przez 2 dni. Tu sobie sałatkę zjadłem. Nic na serio jednak nie robiłem. Tak naprawdę nie wiedziałem jak.

WNIOSKI – NIEWIEDZA, LENISTWO

Wnioski są proste. Tyłem z powodu swojej niewiedzy i lenistwa. Oba te powody powinny być ustawione właśnie w tej kolejności. Dopiero niedawno zacząłem czytać więcej o odchudzaniu i teraz dobrze wiem, że gdybym na studiach wiedział jak się odchudzać mógłbym schudnąć bardzo łatwo a przez to że nie wiedziałem – tyłem. Lenistwo natomiast sprowadzało się do tego, że nie przyłożyłem się nigdy porządnie do odchudzania. Zawsze sobie myślałem: tu nie zjem, tam nie zjem i schudnę, a problem przecież jest o wiele bardziej złożony.

Myślę, że większość ludzi nie chudnie, bo tak naprawdę nie wie jak to zrobić. Każdy zna główne fakty, które są jednak takimi ogólnikami, że nie wystarczają aby osiągnąć sukces. Dlatego zacząłem pisać tego bloga – będę tu gromadził wiedzę o odchudzaniu i udostępniał ją wszystkim. Może inni dowiedzą się wcześniej niż ja i będą mieli 10 kilo a nie 25 do zrzucenia (Oczywiście mam nadzieję, że ten blog pomoże też mi).

PS Palenie rzuciłem ponad rok temu. To był mój pierwszy sukces w drodze do zdrowia.

Komentarze

Bardzo tu miło u Ciebie. I niegłupio. Co w dobie wszechobecnych wirtualnych wynurzeń wcale nie jest powszechne. Pozdrawiam i życzę powodzenia w mission possible :).

Profesjonalne podejście do tematu burzące stereotypy. Ja akurat mam przeciwny problem - przydało by mi się parę kilogramów. Popieram ludzi, którzy dążą do celu dla tego trzymam kciuki. Pozdrawiam Andrzej

Krzysiek, normalnie jakbym czytał o sobie. Ja w tym roku skoncze 28 lat. Przy wzroście 185cm przekroczyłem 110kg i to się tak utrzymuje i utrzymuje. Postanowiłem z tym skonczyć jakiś czas temu. Od nowego roku rzuciłem fajki i myśle o tym co i jak jem. Twój blog będzie dla mnie dodatkową motywacją... cel na początek: 90-85 kg. A jak się uda to wracam do 82.  :) z mocnym postanowieniem utrzymania tej wagi. Pozdrawiam i lece czytac dalej bo jestem ciekawy Twoich efektów :)

Jak utyłam... genetyczne predyspozycje - od dziecka byłam duza, mizantropia i miłość do jedzenia ;]

Wredna, marudząca mizantropka

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.