Dieta szyta na miarę.

Autor

Dieta szyta na miarę.

Czasem szukanie tego co dla nas dobre może trwać... latami!

W tym wpisie będę dzieliła się swoimi doświadczeniami związanymi z dietą.

Komentarze

Nie chciałam wracać do odchudzania. Owszem osiągnęłam cel - 53kg, kilka lat temu okupione bolesnymi wyżeczeniami. Otarłam się o bulimię i anoreksję.

Szukałam diety, któa pozwoli mi schudnąć i się... narzreć!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Kupowałam przeróżne książki. A to diety białkowej, metabolicznej. Różniaste! Trochę spróbowałam tej, tamtej... Posiłki trzeba było przyżądzać z dziwnych, niedostępnych w zwykłym hipermarkecie, było to kłopotliwe i czasochłonne.

Sięgnęłam nawet już po książki dla chorobliwie objadających się, wmawiając sobie wewnętrzną niemoc.

A trzeba szukać sposobu!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Wypisz to czego nie lubisz w diecie. To sposób na ominięcie przeszkód i dopasowanie diety do wlasnych upodobań.

Dla mnie liczenie kalorii, zapisywanie wszystkiego w zeszycie i szukanie w sklepach drogich egzotycznych produktów to były spore przeszkody.

Jestem leniwa. Lubię gotować szybko i jeść obficie. Bez liczenia kalori!

Dieta to związek na całe życie. Powinna być kompletna i odchudzać. Gdzie znaleźć taki "cud"?

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Oglądając program z "Kasia Bosadzka na diecie" robiłam notatki.

5 posiłków dziennie. Ustawić budziki na pory posiłków. Dużo ważyw, białka i przynajmniej 1,5 l wody dziennie.

Patrzyłam na Kasię. Jakże bliźniacze są nasze historie... Płakałam i wstydziłam sie tej przegranej. W dodatku upały... Posklejane uda dają mi popalić!

Oglądając ten program dojadałam tiramisu!

Patrzyłam w ekran, prawie wyłam i... zapychałam sie w poszukiwaniu pocieszenia. Ale to właśnie nie jest zbawienie!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

To właśnie doprowadziło mnie do katastrofy. Tyję kilogram na miesiąc... Stop! Od teraz!

Wstałam i wyżuciłam resztę poczwórnej porcji tiramisu.

Poszłam do pułki z nieprzeczytanymi przeze mnie książkami o metodach odchudzania. Tylko część przerobiłam.

Dopadłam tej, która pozwala żreć, nie liczy kalorii i można być zdrowym, chudnąć. Jest niskobudrzetowa i dalej opiszę na czym polega. Każdy musi szukać własnej drogi do osiągnięcia celu.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Zaczęłam zaledwie dwa dni temu i już czuję się... wyższa. To dziwne, ale może czuję się mniej obciążona wielgachnym brzuchem? Bez diety był taki "ciężarny". Na oko 6-8 miesiąc ciąży.

Boziu! Ilu to ja musiałam już się tłumaczyć osobom, z tego, że zwyczajnie utyłam, a nie jestem w ciąży....

Przytyłam szybko. Na początku po 5kg miesięcznie. Po osiągnięciu 78kg próbowałam schudnąć.

Minus 2kg, a po kilku dniach miałam dosyć diety i ćwiczeń, więc waga szła w górę.

Bardzo zniechęcało mnie to do dalszego eksperymentowania na sobie. Głód, osłabienie, uczucie zimna - kto się godzi na to dobrowolnie?!

Ale w końcu mogę sie pochwalić pierwszymi sukcesami. Zgrzeszyłam tylko raz. Wczoraj ugryzłam parówkę.

Jednak mimo, że mnie kusiło. Pragnienie było silne! Odeszłam od stołu, daleko i zaczęłam myśleć! Myśleć!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Według mojej nowej na całe życie diety bogatej w produkty o niskim IG ten kęs załadował by mi sie w biodra, brzuch...

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

I tak właśnie myślę podczas tej diety. Kiedyś ją już stosowałam, na początku odchudzania, wiele lat temu. Do tej pory pamiętam watrość IG niekturych produktów żywnościowych.

Wiem, że na mnie działa i na razie czekam na rezultaty cierpliwie.

Sukces napędza moją motywację. Brzuch jest mniejszy, wiotki. Chudnę.

 

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Na razie nie ćwiczę. Upał i brak chęci. Przekonania. Będę spacerować, jeździć na rowerze, ale nie w upał. Czekam, aż moje ciało przestanie być ociężałe. Każdy krok stawiam ostrośnie, lekko uginając kolana. Czuję tą masę - siebie.

Nie piszcie mi o tym co powinnam! Wiem, ale nie chce mi się! Jeszcze nie.

Nie chcę metabolizmowi nażucić zbyt szybkiego tempa!

Po-wo-li!

Cierpliwie.

Zrywałam sie nie raz, szłam na całość - nie udawało sie.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Popełniać błędy- rzecz ludzka, ale trzeba się na nich uczyć.

RZECZ DOTYCZY ZORGANIZOWANIA SIĘ.

Wczoraj nie spojżałam co planowane mam na kolację ( plan diety mam w książce). Kiedy przyszła pora posiłku okazało się, że powinnam "teraz" zjeść zupę, którą gotuje się 80min...

Cóż. Zjadłam mrożone owoce miksowane z jogurtem naturalnym, niskotłuszczowyi i trochę czułam niedosyt. Kiedy jest sie przyzwyczajonym do ilości posiłku ( absolutnie nie ma to związku z jakością i zdrowiem!) trudno nasycićsie garstką.

Z obiadu została mi fasolka szparagowa wymieszana z otrębami, a ze śniadania niedojedzone 3 cząstki dużego grejpfruta. Dotankowałam do pełna i się nie poddałam!

Nie chwyciłam po to co było by sabotowaniem swoich starań. Zwyciężyłam, ale też nauczyłam się, że przygotowując posiłek muszę zacząć szykować sie choćby częściowo do następnego!

Często podczas "odchudzania" przez spóźnianie sie z przygotowywaniem posiłków marnowałam wiele produktów i pieniędzysad.

A za tem dla budrzetu domowego pilnowanie się w przygotowywaniu posiłków też jest bardzo ważne. Strata przeterminowanych produktów, moralna to duże kary za brak należytej organizacji.

W lodówce mój "wczorajszy" brokół żółknie, a szpinak więdnie. Muszę być elastyczna i wykożystać je dzisiaj, bo jeśli nie - KARA mnie nie ominie. Do kosza ta wydana kasaangry.

Nie jestem gołosłowna. Już podczas obiadu ugotowałam ryż ( ciemny!) do jogurtu ( naturalnego, naturalnie) z jagodami na podwieczorek. Oczywiście wolę chłodny. I wpadłam na świetny pomysł! Dopilnowałam, aby ryż był opłukany ( wyjątkowo!) i nie rozgotowany ( pierwszy raz od miesięcy!), zachartowałam go zimną wodą ( pierwszy raz w życiu!), aby wstrzymać proces termiczny i... włożę go do lodówki! Na upalny dzień będzie pyszny deser!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Codziennie uruchamiaj budzik w telefonie, aby przypominał o porze posiłku!!! Kto by pomyślał, ja fanka "jedzenia w ciągu", czyli robienia sobie przerw między posiłkam maksymalnie półgodzinnych, zapomniałam o posiłku i wyjechałam z domu...

Spóźniłam się jakieś 40 minut. Jedyne co mogłam zjeść to kefir. Pyyysznyheart. To ugasiło problem na jakiś czas, ale z nowu wypadł mi posiłeksad.

Zjadłam ten deser z jagodamiheart. A była to już pora kolacji... Szybko schudnę, ale muszę dbać, by dzienny dowóz kalorii nie spadł na pysk. Bo potem będą kłopoty.

Odgrzałam więc kocioł zupy z obiadu i nie czuję apetytu. Jestem zmęczona, ale zadowolona!

Dziś dałam radę!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Czuję się bardzo dobrze. Świetnie dopasowałam sobie dietę. Nie czuję głodu. Budzik nastawiam godzinę przed porą posiłku, aby zdążyć w razie czego z przygotowaniami i świetnie się czuję. Mam dużo energii i "świnak" mi znika! Brzuch już zniknął na tyle, abym straciła tą "ciążę" tuż przed rozwiązaniem. Teraz mam brzuch tak 4-5 miesiąc:-). Świetnie się czuję!!!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Czasem nie udae mi się przygotować czegoś smacznego, ale się nie zrażam. Szukam swoich dań i muszę powtórzyć to co mi smakowało, bo zwątpię w tą dietę. Jestem też trochę słabsza, zmęczona. Jednak czuję się lżejsza, szczęśliwsza, bo robię coś dobrego, zdrowego i mam przyszłość przed sobą taką o jaką się staram. Już nie jestem bierna, nie daję sobie do pieca. Nie ważę sie na razie, aby nie zwątpić w sens swoich wysiłków. Staram się przyzwyczajać i wiem, że aby zawsze być szczupłą muszę jeść tak jak jem teraz. Myślę o podjęciu ćwiczeń. Ale to po pomiarach. Za tydzień się zmierzę:-) Myślę, że będę zadowolona.

Czyli:

- wracam do ulubionych dań. Tych z ostatniego tygodnia oczywiście!

NIE ZGRZESZYŁAM NICZYM ANI RAZU - BYŁAM WIERNA DIECIE OD POCZĄTKU ( PRUCZ TEGO WSPOMNIANEGO GRYZA PARÓWKI)- POTRAFIĘ BYĆ WYTRZYMAŁA, CIERPLIWA, OPANOWANA.

 

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Kłopoty na choryzoncie.

Zaczęłam improwizować z posiłkami - nie znalazłam czasu na planowanie- nie wolno! Dowiedziałam się że nie cierpię gazpacho i zupy pomidorowej z przepisów - nie będę ich nigdy przyżądzać.

Muszę wrócić do przepisów bardziej zdyscyplinowanie.

Czuję, że moje ciało się zmienia. Jestem też ciągle zmęczona. Ale wcześniej też byłam, w dodatku ociężała. Teraz lżejsza i zdrowo się odżywiam. Mam dobre widoki na przyszłość. Ruch? Tylko rekreacyjnie. Dziś rower w terenie.

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

ONI JEDZĄ CO CHCĄ A JA...

A ja jem to co sama wybieram! Kiedyś zazdrościłam innym, ze jedzą to co dla mnie "zakazane". Jakby to była jakaś kara. Za co?! Pytałam.

Dziś było kuszenie. Restauracja. Wybrałam dania na wynos. Rodzzinka wzięła co chcieli, a ja? NIC! :-D Jestem z tego dumna! W domu padałam z osłabienia ( no, nie, raczej minęło dopiero 2 godziny od ostatniego posiłku, skromnego, ale w tedy czułam, że się najadłam). Zapach schabów, ich tekstura... Tak. Pewnie z kilkanaście razy zastanawiałam się "Czy to zjeść? Zażucić dietę?". Za każdym razem usłyszałam własną odpowiedź tak z środka, z serca: "Przytyjesz jak to zjesz. Kotlet 700kcal, ziemniaki 400, buraki... Nie liczę. To tycie i nie jedzenie".

Wygrałam! Z nowu. A w domu miałam godzinę na przygotowanie dla siebie z troską obiadu. Zapiekanka makoronowo- cukiniowa. Sos pomidorowy wychodzi mi smaczniejszy niż we Włoszech! Py-cha!

Nie zazdroszczę. Cieszę się, że mam wybór i dokonuję słusznego!

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Podpowiedź jak uniknąć pokus.

Wyjść z pomieszczenia w którym jest niezdrowe jadło, zająć sie czymś intensywnie i zatroszczyć się o siebie przygotowując sobie jakieś nawet wykwintne, zdrowe jadło:-).

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.