Jutro będzie .....

Autor

-  futro
-  dzień jak codzień
- "pierwszy dzień reszty życia mojego"

ALBO:
- pierwszy dzień nowego życia
- początek zadziwiania siebie, bliskich i całego świata
- początek przyzwyczajania wszystkich do nowego JA

Jutro będę piękny, mądry, wytrenowany ........  Dla jednych takie publicznie składane deklaracje są wiążące w każdym calu i powodują spotęgowanie motywacji i determinacji w dążeniu do określonego celu. Dla innych są tylko kolejną obietnicą nie mającą większej szansy na realizację, powodem żeby potem w ramach buchalterii podawać:  "ja już zaczynałem ze sto razy  i zawsze mi się nie udawało, to nie dla mnie". Przed pierwszymi chylę czoła, w razie potrzeby służę pomocą i radą, słowem SZACUN ;))  Na drugiej szali są ci, którzy chcą, a może chcą chcieć, ale słomiany zapał spala się od byle iskry. Dla nich mam dobre słowo zachęty, trzymanie kciuków i to wszystko co dla tych pierwszych, ale już po udanym starcie i utrzymaniu w locie. Niestety puste deklaracje mogą wzbudzić tylko lekki uśmniech. Wiem jak ciężko jest zacząć, przewartościować swoje priorytety, zmienić sposób życia, ale jeszcze trudniej przyzwyczaić do tego najbliższych i całe otoczenie. Wiem, że potrzeba bardzo dużo determinacji i samozaparcia. Dlatego cenię każdego, kto ma w nosie (i w innej części ciała też) drwiny i uśmiechy i konsekwentnie realizuje założony plan dążenia do celu. I nie ma znaczenia czy dotyczy to odchudzania przez dietę (byle przemyślaną i prowadzoną bez zagrożenia zdrowia i życia) czy też przez wypalanie (osobiście uważam to za lepszy sposób pozbycia się nadmiaru całokształtu). Osobiście jestem fanem powiedzenia:

JEŚLI CHCESZ ZNAJDZIESZ SPOSÓB, JEŚLI NIE CHCESZ ZNAJDZIESZ POWÓD

  Nie drwię z początkujących/zaczynających. Wszystkim życzę powodzenia w znalezieniu swojej drogi i osiągnięciu celu. Jeśli kogoś moje wpisy uraziły ..... no cóż, jego prawo.

Komentarze

To prawda. Muszę wejść sobie na ambicje i być mniej pobłażliwa dla dziecka siedzącego we mnielaugh. Nie dawać mu sobą żądzić. Najbardziej jednak zniechęca mnie to, że szczególnie na początku diety jestem ciągle zła, zdenerwowana i trudno mi nie wkużać innych. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Może dla tego mam opory do diety? Zazdroszczę domownikom, że mogą jeść to co tak pięknie pachnie, zniewala i kusi... Jestem na nich za to zła. JAK Z TEGO SIĘ UWOLNIĆ?

DOCENIAM TO CO JUŻ OSIĄGNĘŁAM!!!

Moje początki też były trudne. Podszedłem do tematu, jak większośc facetów, zadaniowo. Nikt - łącznie z moją ślubną - nie wierzył, że zrealuzuję założenia i osiągnę cel. Moja recepta na początek: znależć sobie mocno absorbujące zajęcie fizyczne (spalanie tluszczu, absorbowanie mózgu żeby nie myślał o jedzeniu, no a po dużym wysiłku to już nawet mięśniom nie chce się działać żeby otworzyć lodówkę), najlepiej w czasie, kiedy jest pora jedzenia lub siedzenia przed TV ( założenie: kolacja do 19 - nie wyrobię się to kolacja będzie jutro ;). Może teraz aura nie nastraja do długich spacerów czy biegania po parku, ale spędzanie czasu na powietrzu też jest elementem mojej układanki. Generalnie robić cokolwiek byle być w ruchu, nie żreć ;)

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

Hey :)

Dzieki za koment, własnie szukałam takiej osoby jak Ty, juz pisze o co biega, od marca 2011 a dokladnie od dnia kobiet zaczełam biegac najpierw 20m, pozniej 30.. 40 i az do 1,30h bez diety.. nie wiem co sie stało ale biegałam bardzo powoli  tak jak napisali na stronie (zeby schudnąc a nie nabrac masy miesniowej trzeba biegac bardzo powoli) przekroczyłam próg szcześcia, nie mogłam juz bez biegania usiedziec ani dnia, super uwalniacz stresu, ale niestety zorientowałam się ze strasznie spłaszczyła mi sie pupa a także piersi zaczeły znikac.. i teraz sama nie wiem bardzo chcialabym wrócić do biegania bo dawało mi radochę, ale martwie sie o to ze chudne nie tam gdzie chce, te cwiczenia co mam mecza mnie i nudzi mi sie przy nich, sama nie wiem teraz moze to była kwestia tego ze nie miałam diety?.. Moze cos poradzisz..

 

Pozdrawiam ciepło :)

No i nie wiem czy to właśnie ja powinienem udzielać rad, a właściwie czy to właśnie mnie szukasz, bo:

  1. nie jestem specjalistą z tej dziedziny
  2. nie znam się na kształtowaniu ciała - gdzyby tak było to sam bym wyglądał jak młody bóg i walczył z resztką oponki ;)
  3. każdy z nas jest inny i do wielu wniosków trzeba dojść empirycznie

A tak poważnie: znam trochę kobiet biegających - od takich, które rocznie zaliczają  po kilka/kilkanaście maratonów do takich, które tylko kręcą kółka w parku jak mają na to ochotę i uwierz, że generalnie mają na czym siedzieć i czym nabierać powietrza. Dlaczego u ciebie zeszło w tych miejscach - to najlepiej wie tylko twój organizm. Na twoim miejscu nie rezygnowałbym z biegania - możesz coś zmodyfikować, zacząć działać wg jakiegoś planu treningowego uwzględniającego kobiece potrzeby - najlepiej uzgodnić to jednak z fachowcem, podobnie jak zestawy ćwiczeń, które pomogą ci wymodelować twoje atuty kobiecości. Na pocieszenie - jeżeli może cię to pocieszyć: u mnie też głównie zeszło z ud i pośladków. Doszło do tego, że na siłowni musiałem walczyć z naciskiem na mięśnie pośladkowe, bo bolały mnie wszystkie gnaty (biodra, miednica) po dłuższym siedzeniu lub leżeniu. Nie jest jednak tak źle ;)) Nadal zmagam się jednak z resztkami oponki na  brzuchu. Wg BMI mam jeszcze jakieś 2-3 kg za dużo (jakoś tak mi się waga ustaliła i od dłuższego czasu nie notuję zmian), ale planuję w tym roku trochę imprez biegowych, także tych dłuższych (półmaraton na wiosnę, cały może jesienią - jeśli zdrowie pozwoli) i mam tę świadomość, że oponka zostanie zużyta jako rezerwa.

Jak ci pomóc? Poszukaj może porady u kogoś doświadczonego, z branży. Zaniechanie biegania uważałbym jednak za błąd. Zamiast tylko usuwania musisz zająć się modelowaniem (rzeźbienie za bardzo wiąże się z muskulaturą) - może to oznaczać jeszcze fajniejszą zabawę ;)   a do mniejszych rozmiarów musisz się po prostu przyzwyczaić ;)

nie ma rzeczy niemożliwych - są tylko mniej lub bardziej prawdopodobne

Hey

Dzięki, postanowiłam biegać raz w tygodniu, bo przez 4 dni ćwiczę areobowe, a w sobote i niedziele basen, ale bede dni zamieniac poniewaz ja sie szybko nudze..

Dam znac co z tego wyjdzie..  :)

JEŚLI CHCESZ ZNAJDZIESZ SPOSÓB, JEŚLI NIE CHCESZ ZNAJDZIESZ POWÓD :) 

dzieki ze to napisales :) 

stosuje to w doslownie kazdej dziedzinie zycia poza dwoma wyjatkami: 

-jazda samochodem - nie potrafie tego opanowac mimo ze mam juz prawo jazdy (zdalam cudem i zbiegiem okolicznosci) 

- nieszczesna dieta, slodycze rzadza moim zyciem no i niestety kompulsywne objadanie sie. 

Ale jestem na samym poczatku drogi ku lepszemu. Tydzien juz jest lepiej, zaczelam jesc sensownie,  wiem wiem to tylko tydzien ale lepsze to niz nic. 

Pozdrawiam i gratuluje osiagniec :)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.