Co z oczu, to z... sadła

Co z oczu, to z... sadła

W moim domu tak się nieszczęśliwie złożyło, że szafka, w której do tej pory trzymaliśmy słodycze i chrupki „dla gości”, była tą samą szafką, w której również trzymaliśmy pieczywo. Chleb i czekoladki leżały obok siebie. Zaraz obok nich leżały orzeszki i rodzynki. Smakołyki są kupowane oczywiście „dla gości”.

Dla łasucha takiego jak ja jest to jednak prawdziwa pułapka nie do przejścia. Po chleb sięgam bowiem z reguły wtedy kiedy jestem głodny. Sięgając po niego widzę pyszne orzechy włoskie czy rodzynki w otwartej już paczuszce, które szepczą do mnie: „Weź jedną garść na pierwszy głód...”.

Trwało to do całkiem niedawna i choć poległem na tym froncie ładnych parę razy, zupełnie się nad tym nie zastanawiałem. Dopiero niedawno zacząłem dylemat rozważać poważniej. Szybki skan internetu naprowadził mnie na badanie przeprowadzone przez naukowców z Cornell University w Stanach Zjednoczonych.

Widoczność i dostępność jedzenia wpływa na konsumpcję

W przeprowadzonym na 40 sekretarkach eksperymencie, naukowcy przez 4 tygodnie obserwowali konsumpcję czekoladek w zależności od tego jak daleko od biurka sekretarki się znajdowały i czy były dla niej widoczne. Co tydzień zmieniano ustawienie: raz czekoladki były na biurkach, raz 2 metry od biurka, raz w przezroczystym pojemniku, raz w nieprzezroczystym.

Okazało się, że sekretarki zjadały z reguły 2.2 czekoladki więcej jeśli były one w zasięgu ich ręki oraz o 1.8 czekoladki więcej jeśli były w pojemniku, przez który można je było zobaczyć. Wnioski z badania są proste: Im łatwiej dostępne i lepiej widoczne są słodycze – tym chętniej po nie sięgamy.

Ja w swojej szafie-pułapce miałem wszystkie zakąski ustawione w rządku w taki sposób, że gdy otworzyłem szafę, sięgając po chleb, wszystkie słodycze miałem dokładnie na wysokości oczu, tuż przed nosem.

Wniosek – ukryj swoje słodycze, albo wyrzuć najlepiej

Gdy tylko przeczytałem o wynikach powyższego badania, spakowałem wszystkie słodycze, orzeszki, rodzynki i wpakowałem je do dolnej szafki, do której praktycznie nie zaglądam. Efekt natychmiastowy – nie podjadam. Ba – nawet zapomniałem, że one wszystkie tam są. Myśli o nich nie pojawiają się w mojej głowie tak jak pojawiały się wcześniej, gdy widywałem je nieustannie.

W biurze też mam farta, bo miska z cukierkami stoi w takim miejscu, że w ogóle jej nie widzę i nigdy koło niej nie przechodzę. W ciągu ostatniego roku zjadłem z niej może z jednego słodycza.

Wam też polecam takie zorganizowanie domu i pracy, żeby słodycze nie wchodziły w Wasze pole widzenia. Od razu zaczniecie jeść ich mniej. A jeśli to nie podziała – to w ogóle ich nie kupujcie – niech Wasi niespodziewani goście jedzą owoce.

Komentarze

Zgadzam się w 100% kiedy mama wyciągała słodycze na stół a w szczególności jakieś nowości to zawsze musiałam spróbować, chociaż kawałeczek i jeszcze kawałeczek (...) Przed wyjazdem na studia dostałam jakieś smakołyki dla gości oczywiście :P pewnego dnia postanowiłam otworzyć jedną czekoladę tłumacząc sobie, że mój spragniony studencki umysł jej potrzebuje, zjadłam kilka kostek i w końcu wyrzuciłam ją do kosza i to samo zrobiłam z dwiema następnymi - wiem może to i grzech, ale wolałam to niż świadomość - cholerka, znowu uległam. Pozdrawiam serdecznie ! :)

Podpisuję się pod tym. Rzeczywiście tak właśnie jest, smaczne rzeczy po prostu przyciągają naszą uwagę kiedy znajdują się w zasięgu naszego wzroku.. i to jest udwodnione naukowo, bo kiedy widzimy jakąś smaczną rzecz, odzwyają się w nas instynkty, które namawiają nas do skonsumowania, danego przysmaku..Zauważcie że od razu wyobrażamy sobie w ustach ten wspaniały smak i myslimy jak fajnie byłoby skosztować. A kiedy już raz skosztujemy, mówimy sobie - "Jeszcze kawałeczek..." a w rezultacie nawet nie zauważamy kiedy już to zjedliśmy. Dlatego tak wielkie niebezpieczeństwo wiąże sie z pójściem do sklepu, bo widząc te wszystkie pyszności na pułkach, mozemy po prostu i nie wytrzymać i sobie coś kupimy. Jest jeszcze jedna ważna rzecz którą warto by tu przy okazji poruszyć, mianowicie - UWAŻAJCE NA ZAPACHY! Zapachy smacznych potraw oczywiście. Zmysł węchu jest szczególnie wrażliwy, kiedy czujemy coś apetycznego,np. woń pieczonego kurczaka, zwiększa nam się produkcja śliny, oczka się szklą i nierzadko ulegamy pokusie jedzenia, niewytrzymujemy i bach ! Nasz dieta schodzi momentalnie na złe tory... Pozdrawiam wszystkich czytających bloga !

U mnie w domu to nawet lodówka jest pusta. Zakupy mam zrobione tak, że są prawie dokładnie wyliczone na posiłki na dni i przez to nie jem praktycznie nic ponadto co zaplanowałem. Tylko że ja mieszkam sam - jak mieszka się z kimś to może być trudniej.

o to Krzychu fajnie masz.. rzeczywiście łatwiej jest utrzymać diete mieszkając samemu,miałam tak kiedyś jak byłam sama w domu we wakacje i stąd to rozumiem :) ja mieszkam z rodzicami i niestety jestem narażona na niebezpieczeństwa w postaci różnych bomb kalorycznych, bo lodówka zawsze jest pełna pyszności. A jak mieszkasz sam to kontrolujesz co jesz i co chcesz kupić - korzystaj z tego przywileju, pozdrawiam :)

A ja proponuję zrezygnować nie tylko ze słodyczy, ale wyrzucić z domu także cukier. Kiedyś byłem strasznym łasuchem. Odkąd przestałem słodzić herbatę (kawy nie pijam), powoli minęło uzależnienie od uczucia słodyczy w ustach. Do rzucenia cukru w herbacie potrzebowałem ok. 2 tygodni. Gorycz niesłodzonej herbaty zabijałem sokiem cytryny (zapewne smakowe herbaty też pomogą). Cukru nie wyrzuciłem, czeka na gości... No dobra... Czasem też na bardzo sporadyczne słodkie potrawy.

Oj TAK! Zgadzam się w 100% Najgorzej jest, gdy słodycze są "w zasięgu ręki", wówczas nie potrafię się opamiętać! Dlatego też najlepiej się ich pozbyć zupełnie... tak, aby nie KUSIŁY

Pozdrawiam MONIKA

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.