Pierwsza bariera w moim odchudzaniu - 95kg

Pierwsza bariera w moim odchudzaniu - 95kg

Jeśli ktoś z was obserwuje moje postępy w odchudzaniu, na pewno już zauważył że od 4 tygodni nic nie schudłem. Wprawdzie nie tyję, ale moja waga odbiła się od 95kg i od miesiąca utrzymuje się w przedziale 95-96kg. Przyszedł w końcu czas, żeby spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć śmiało: Jeśli nic się nie zmieni - nie zrealizuję swojego planu odchudzania.

Aby jednak zaradzić problemowi, muszę znaleźć jego przyczynę.

Przyczyna - jestem już zmęczony odchudzaniem

Mój organizm jest zmęczony dietą

Faktem jest, że odchudzanie nie jest dla organizmu naturalnym stanem. Odchudzanie się jest wbrew naturalnemu genetycznemu uwarunkowaniu do magazynowania energii na wypadek przyszłego głodu.

Od początku diety schudłem już prawie 10kg i mój organizm zaczyna wykazywać oznaki zmęczenia i próbuje się bronić. Objawia się to coraz częstszą ochotą na niezdrowe, tuczące potrawy, w tym głównie na rzeczy słodkie. Potwornie trudno jest mi oprzeć się cukierkom, ciastkom, żelkom i innym takim rarytasom.

Ostatnio kompletnie poległem i zjadłem ogromną ilość drożdżówki popijając ją mlekiem. Czasem odnoszę wrażenie jakby działo się to prawie poza moją kontrolą. Zajadam smakołyki z radością a wszelkie myśli dotyczące faktu, że przecież jestem na diecie są zamykane gdzieś w jakieś ciemnej szafie w mojej głowie i przez cały dzień nie wychodzą na wierzch.

Ja jestem zmęczony odchudzaniem

Muszę też wam przyznać, że sam też jestem zmęczony dietą. Nie w kontekście głodu bo jak pisałem wielokrotnie, przy dobrej diecie się go nie odczuwa, ale z powodu samej diety i jej uciążliwości.

Mam już po dziurki w nosie pieczywa Wasa, po dziurki w nosie kurczaka z sałatką i po dziurki w nosie jabłek i gruszek. Jem też inne rzeczy, ale ich też mam już po dziurki w nosie.

Dodatkowo przyznam się wam, że pewnie tak jak większość ludzi, jak już coś osiągnę, to po pewnym czasie zaczynam to traktować jako rzecz naturalną. I tak moja waga 95kg, która jeszcze 3 miesiące temu wydawałaby się jak dar z nieba, teraz przestaje robić na mnie wrażenie. Zaczynam się czuć jakbym przecież tyle właśnie ważył, więc mógł jeść co chcę. Coraz trudniej przekonywać mi siebie do tego, że właśnie dzięki kontroli i diecie osiągnąłem sukcesy i stracę je jeśli nie będę się pilnował. Coraz bardziej odczuwam odchudzanie jako uciążliwość za w zasadzie nie wiadomo co (w końcu nie chudnę).

Nie mam też takiej motywacji do dalszej walki. Przez kilka miesięcy większość mojego skupienia skierowana była na dietę, ważenie potraw i liczenie kalorii. Teraz coraz mniej chce mi się nad tym skupiać. Nie chce mi się też planować potraw do przodu, przygotowywać zdrowych kanapek itd.

Coraz częściej opuszczam więc posiłki albo jem potrawy o niskiej wartości odżywczej. Nie celebruję już posiłków i jem za szybko, gryząc niedokładnie. Wszystkie te zaniedbania dodają się, powodując, że moja waga nie spada. Nie mam jednak siły ciągle siebie pilnować.

Ale nie mogę się przecież poddać!!!!!

Wszystkie te powyżej opisane powody są prawdą. Przyrównałbym to do jazdy lokomotywą pod górkę . Na początku szło świetnie - miałem dużo pary i zapału i ciągnąłem wszystko silnie i dynamicznie. Para jednak zaczęła się kończyć a lokomotywa zwalniać, aż w końcu stanęła. Jeśli nic nie zrobię, to nie tylko nie dojadę tam gdzie chciałem ale również zacznę się staczać z powrotem... w otyłość....

Nie mogę się więc poddać

Nie poddam się! Nie teraz, nie po takich sukcesach - nigdy nie schudłem tak bardzo (w ogóle nigdy nic nie schudłem wcześniej). Wyobraźcie więc sobie jaki to sukces - 10kg.

Nie poddam się! Jeśli teraz nie schudnę, to niby kiedy? Jak będę 10 lat starszy i 20kg cięższy - na pewno nie!

Nie poddam się! Przecież to kurde ja! To moje ciało i zdrowie i moje jedno życie! Jak nie schudnę to będę gruby przez całe życie, które będzie przez to gorsze i krótsze. Nikt za mnie tego nie zrobi - nikt za mnie nie schudnie...

Do roboty więc...

Przeczytam więcej na tema odchudzania. Będę wiedział więcej i będę mógł odchudzać się lepiej. Pomogę oragnizmowi przetrwać odchudzanie w zdrowiu i spokoju.

Znajdę nowe, zdrowe, niskokaloryczne potrawy i urozmaicę swoją dietę. Znajdę sprytne przekąski, które łatwo się robi i można ze sobą zabierać. Znajdę zdrowe sycące dania. Znajdę nowe smaki chleba Wasa albo nowe pieczywa pełnoziarniste. Odwiedzę nowe sklepy i poszukam w necie. Znów polubię swoją dietę.

Znajdę nowe motywujące mnie do odchudzania rzeczy, fakty, mity, historie i inne takie - wszystko co będzie mnie motywować. Znajdę nową siłę i będę ciągnął tą lokomotywę dalej!!!

Wygram tą potyczkę

Pokonam swoją pierwszą barierę w odchudzaniu! Lenistwo nie stanie mi na przeszkodzie. Słabość nie stanie mi na przeszkodzie, ani niewiedza nie stanie mi na przeszkodzie. I przede wszystkim: Sam sobie nie stanę na przeszkodzie do szczupłej sylwetki i zdrowia - za nic w świecie!

Cel - ruszyć wagę do niedzieli.

Pozdrawiam was,

Krzyś zdeterminowany.

------------------------------------

PS. Ten post zupełnie nie wyszedł jak planowałem. Miał być spokojny i pokazujący jak to się czasem waga zatrzyma itd. i że trzeba spokojnie się postarać. Wyszedł jednak pełen moich emocji i nagromadzonych ostatnio uczuć na temat braku postępów w odchudzaniu. Tych z was, którzy nie lubią takich wynurzeń - przepraszam, to się raczej nie będzie często zdarzać. Nie jestem z reguły zbyt wylewny.

Komentarze

Nie poznaję kolegi. Ten który w delegacji maił ze sobą paczkę zdrowego jedzenia...

Krzyś jak Ty polegniesz to "radiosłuchacze" też.

Trzymam kciuki.

Pozdrawiam, Piotr

Krzysiu! Kilka tygodni temu w srod milionow stron dotyczacych dochudzania natrafilam na Twoja. I musze przyznac jest rewelacyjna! Wiele sie z tad dowiedzalam o odchudzaniu, cwiczeniach w czasie diety - jak "dzialaja". Wlasnie takich informacji szukalam bo wlasciwie mam podobne problemy. Dziekuje i zycze powodzenia. Jestem z Toba :-). Pozdrawiam Iness

i jak Ci idzie?

Witam Bardzo ciekawa i pomocna strona, pośród wielu śmieci netowych. Ja też bieganiem wspomagam jaki-taki wygląd i na pewno to dziala jednak skutkiem ubocznym są rozbudowane nadmiernie mięśnie lydek.Zastanawiam się czy coś na to można poradzić?

Szczerze mówiąc Kasiu, nie wiem co na to poradzić, ale czy one na pewno nie robią się zwyczajnie smukłe i zgrabne? Bo od biegania raczej takie się robią.

heh,jak bym czytała swoje zapiski: pelne emocji i determinacji:-) zyczę powodzenia i wiele siły i wiary

ja tez walcz3 schudlem 13 kg..ale ja biegam .tez mam momenty ciezkiego zwatpienia..ale bieg sprawia mi radosc.wiec biegam.dalej od poltora roku.jak wazylem 112.kg obecnie 99kg..zaczolem od chodzenia 3 km potem 5 km nastepnie 10 km.az do 21 km..potem zaczely sie podbiegi..i tak pewnego razu przebieglem 5 km.bez zatrzymywania rzecz dla mie jeszcze rok wczesniej niepojeta..potem kupilem buty ..bardzo wana rzecz buty adidac clima col.i przebieglem 1 raz 10 km..cos wspanialego.ja diety zabardzo nieprzestrzegam.ale sie pilnuje .tobie polecam BIEGAJ.to ci pomoze wytrwaxc nawet jak podjesz czasami cos tresciwego.spalisz biegiem..obeznie biegam 10 km 4 razy na tydzien i 2 razy basen 1 km..sa dni ze niemam kompletnie sił.wiec odpuszczam na dzien dwa.mam nadzieje wazyc ponizej 90 kg....dodam ze mam 50 lat..pozdrawiam i zycze powodzenia hej

Komentuj

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.